Kobieta - kierowca

Zaczęty przez ewelita, 06 Lis 2007, 10:07:29

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

golinda

ja mam prawko od jakichś 6 lat i od samego początku jeżdżę, mam to szczęście, że posiadam własny samochód, więc jeżdżę codziennie po mieście, jak trezba gdzieś dalej pojechać, to też nie mam z tym problemów
jeżdżę za szybko i mam tego świadomość, ale to "szkoła" mojego męża :-)

mayagaramond

Jezdze jak potluczona. Prawko zrobilam w 2001 roku, jak orzystalo na warszawianke w suwalkach. Nie mialam czasu by 10 razy podchodzic a lapowki tez dac nie chcialam.

Jezdze bardzo malo, bo mamy jeden samochod. H. dojezdza do pracy, a ja do pracy chodze albo na piechote albo rowerem. No i poniewaz malo jezdze, to jezdze nie za dobrze. H. dostaje palpitacji serca jak ja prowadze. On taki spokojny i zrownowazony w ogole nie nadaje sie na nauczyciela jazdy, a szkoda, bo sam jezdzi bardzo dobrze. Gdy ja prowadze, a on siedzi obok to niestety wychodzi jego niemiecka dusza "moj samochod, moj skarb", (nie nie poleruje go w weekendy, w ogole nie jezdzi do myjni).

Bralam dodatkowe jazdy, ale nie mam jakos wrazenia, ze czegos sie nauczylam..., po prostu za malo jezdze.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

misiaczek187

Mam prawko ponad dwa lata i uwielbiam jeździć autem :D jeżdże dość często przynajmniej z 5-6 razy w tygodniu i mam na swoim koncie dużo wypraw dalekosiężnych :D np.do Zakopanego hihi ode mnie to prawie 400 km wiec nieźle stłuczki nie było i mandatów też tfu tfu :D mąż się śmieje,że mogłabym zostać zawodowym kierowcą kto wie :D

brawurka

z góry dziękuje za kciuki:) nawet jeśli zdam teraz ten egzamin to długo sama jeździć nie będę, ktoś będzie musiał obok siedzieć. dobrze, że chociaż zdaje sobie sprawe z tego jaki ze mnie kierowca.

martullek

Prawo jazdy mam od 2002 roku. Jeżdżę codziennie od dwóch lat. Na początku byłam bardzo niepewna, parkując wpasowywałam się w miejsce ze dwadzieścia razy... moim zdaniem tylko praktyka może z nas uczynić dobrego kierowcę - widzę to po sobie. Im dłużej jeżdżę, tym mniej boję się prędkości, parkuję prawidłowo bez poprawek itd.

Jestem mimo to takim typowo miejskim kierowcą, poza miastem nie boję się jeździć tylko po dwupasmówkach. Jak zaczyna się droga jednopasmowa i mam przed sobą perspektywę wyprzedzania, przesiadam się na fotel pasażera. Chociaż strach przed wyprzedzaniem związany jest mocno z małą mocą silnika w moim autku  ;-)

Cytat: "ze_nitka"Ja też mam jeden mandat na koncie, za... przeterminowaną gaśnice!
chyba muszę sprawdzić moją :-D

Kata

Widzę, że nie tylko u mnie w domu prawo jazdy jest ostatnio na tapecie :-)
Nie mam prawka i w chwili obecnej jest to dla mnie dużym utrudnieniem, ponieważ po przeprwadzcce do męża mam do najbliższego przystanku MPK ok. 30 min. żwawego marszu :-(. Rano mąż wstaje ze mna o 5:45 i odwozi mnie na autobus, ale gdy wracam muszę drałować pod górkę na nogach, a jak pada i jest zimno i icemno to spacer ów do przyjemnych nie należy :-( Stąd zdaniem męża prawo jazdy to absolutna konieczność, bo ułatwi mi życie i zapewni niezależność.

Zgadzam się z nim, ale na razie nie mam siły i ochoty się za to zabierać. Ostatnio w moim życiu nastąpiło parę zmian (ślub, przeprowadzka, zawirowania w pracy) i muszę odpocząć, a poza tym pogoda za oknem też mnie nie mobilizuje do niczego.

Poza tym ja w sumie od ponad 3 lat jestem w trakcie kursu na prawo jazdy, ponieważ na jesieni 2004 zapisałam się na takowy, zaliczyłam zajęcia z części teoretycznej i odbyłam 16h (z 30 przewidzianych) godzin jazdy samochodem. Jednakże pewnej pięknej soboty, 4 grudnia gdy wracałam z zajęć na prawko (na ktorych instruktor szczególnie mnie uczulał na skręcanie wąskie uliczki itp.) zostałam potrącona przez samochód. Szłam sobie spokojnie wewnętrzną stroną chodnika (tuż przy budynkach, chodnik szeroki, po drugiej stronie drzewa i dopiero ulica) na Al. Kijowskiej w Krakowie i nagle poczułam uderzenie z tyłu na nogi i straszny ból. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam że za mną stoi samochód (zatrzymał się po wjechaniu we mnie), który zamiast po ulicy jedzie sobie po chodniku. Za kierownicą siedziała ... kobieta (ta do dobrych kierowców nie należała, ale ogólnie znam wiele dobrych kobiet-kierowców, wiec ta pewnie była niechlubnym wyjatkiem potwierdzającym regułę). Poza bólem i szokiem powypadkowym nie mogłam uwierzyć w to, że wjechał we mnie samochód na chodniku!!! (jak stwierdzili znajomi - tylko mnie się coś takiego może przytrafić). Ale i tak najlepsze było tłumaczenie Pani: bo oan chciała skręcić między budynki (parę metrów wcześniej był wjazd), ale tak jakoś jej się na chodnik wjechało i widziała mnie, że idę, ale nic z tym nie zrobiła  :evil:  :evil:  :evil:

Cała historia skończyła się tym, że Pani dostała jedynie mandat (500 zł) za nieważny dowód rejestracyjny pojazdu. Prokuratura nie wszczęła sprawy z urzędu, mimo, że po miesiącu nadal miałam problemy zdrowotne (na policji przedstawiłam dokumentację) i uznała całość za kolizję drogową, a Pani mimo, że wzięła moje namiary (wylądowałam na pogotowiu, które wezwało policję)  ani razu się nie odezwała, żeby zapytać jak się czuję, lub chociażby przeprosić :evil:

A ja przez 2 lata zmagałam się z krwiakiem, który powstał mi w tzw. trójkącie kegera (miejsce, gdzie ścięgno łączy się z mięśniem), zapaleniem okostnej i innymi powikłaniami z tym związanymi. Po wypadku lekarze nei pozwalali mi wracać na kurs, a jak już się wyleczyłam, to jakoś mi przestało być śpieszno i były inne sprawy na głowie. Przyznaję też, że boję się od tamtej pory samochodu i to też mnie wstrzymuje przed powrotem na kurs. Ale wszystko wskazuje na to że będę musiała się przemóc, żeby sobie i mężowi życie ułatwić :-)
Pozdrawiam

Kata

brawurka

o matko!!!i nic?żadnego odszkodowania?

ewelita

Zazdroszę wam, że radzicie sobie. Ja też myślałam, że bedzie ok - tylko kilka lekcji u instruktora i pofrunę! Niestety, przeraża mnie ilość samochodów i technika jazdy niektórych kierowców.
Problemem jest też to, że dostałam samochod i MUSZĘ jeździć, a jeżdzę jak pijany zając. Boję się, że zaraz gdzieś przywalę, albo przerysuję, albo jeszcze coś!
Wszyscy mi mówią, ze dobrze, dobrze, jeszzce troche i będę śmigać, ale ja to jakoś czarno widzę :-|

inkageo

Kata współczuję, okropne przeżycie..
Imagine there is no hate

tsb

od kilku lat przymierzam się do zrobienia prawo jazdy. Aktualnie to jest już dla mnie kwestia ambicjonalna, bo już nikt nie wierzy, że wreszcie uda mi się zacząć kurs ;-) prośba do Krakowianek - znacie/słyszałyście o dobrej, sprawdzonej szkole???

tsb

sweedee

kata, zrobiłaś obdukcję, zgłosiłaś sprawę na policję i NIC???  :shock:  :shock:  :shock: Przecież należy Ci się odszkodowanie, jak psu zupa, chociażby z ubezpieczenia tej laseczki!!!  :evil:
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


www.foto.adtwinzz.com
www.adtwinzz.com

jo_miekka

Brawurka, pamiętaj: najlepsi zdają za 2. razem! :)

Ja nie jeździłam 8 lat po zrobieniu prawa jazdy i pół roku temu zaczęłam jeździć po Krakowie tak ot, z dnia na dzień. Grunt to luz.
Na początku niepewnie, ale dwa tygodnie codziennego jeżdżenia i już. Kierowcą jakimś mega nie jestem, ale jest ok. W długich trasach szybko mi się nudzi, wolę miasto.

FuneralMist

Cytat: "jo_miekka"Brawurka, pamiętaj: najlepsi zdają za 2. razem! :)
Nieprawda, najlepsi zdają za 5. razem ;) Taka była norma wśród moich znajomych 7 lat temu jak zdawałam na prawko w Jeleniej Górze. Miasto nie za duże, bez rond itd., ale za to jeleniogórski ośrodek był jednym z najbardziej skorumpowanych WORDów w Polsce. Propozycje łapówek padały otwarcie. Ja sama np. oblałam na łuku, bo szanowny egzaminator stwierdził że "cień zderzaka wyszedł za linię" :) Mój ukochany tekst od tamtego czasu :mrgreen: Koleżanka zaś usłyszała, że przy wyprzedzaniu rowerzysty miała odległość 95cm od niego, a powinien być 1m. ;] Takie czasy były :)

Tak więc zdałam za 5 razem i wcale się tego nie wstydze :)
Will there even be a word known as death anymore
When left is nothing to kill?...

calla

Cytat: "abkasia"ze nienawidze bezmyslnych kierowcow..... i zdecydowanie czesciej sa nimi kobiety!!!

Moj maz zawsze mowil, jak ktos cos odwalil na drodze, ze to "baba, no baba". Oczywiscie na poczatku stawalam w naszej (czyli kobiet) obronie, ale po niedlugim czasie przyznalam mu racje. Chociaz tutaj w DE czesto mozna zauwazyc faceta, ciapcia jak ja to mowie, ktory muchy by nie skrzywdzil, ktory jedzie jak ciota 40km/h przez cale miasto.Wrrrr...
Wenn Dir das Leben eine Zitrone gibt, mach Limoncello ;)

salsa

CytujA wy macie prawko? Ile lat jeździcie i jakimi jesteście kierowcami?


ja mam prawko od 99 roku.
jezdze duzo, lubie to. Chyba ejstem dobrym kierowcą, bo mimo ogromnej ilosci kilometrów nie miałam ani jednej stłuczki a wielu z winy innych kierowców udało mi sie uniknąc.
kocham autko:)
Ostanio przymuszam sie znowu do komunikacji miejskiej, ktorej szczerze nienawidze - masa pchających sie ludzi, z nieświeżymi oddechami, jakies torby i plecaki,ktore atakuja mnie ze wszystkich storn
stare baby, ktore maja dwa razy tyle pary co ja, ale trzeba im ustapic miejsca
laski, ktore stoja obok i wydzieraja sie do siebie tak, jakby ktos im sciszył fonie
ludzie na przystankach pod rozkładem jazdy, ktorzy nie moga ruszyc dupy zebym mogła sprawdzic tramwaj
i... jeszcze mogłabym tak bez konca
Kupiłam bilet, bo na jedna linnie płace jakies 45 zł
a na benzyne jest duzo wiecej, ale juz mam serdecznie dosyc
na dodatek droga z mojego domu do sadu własciwie sie nie korkuje, wiec autem jade 10 min a tym cholernym tramwajem 25-30
zobaczmy co bedzie w grudniu:)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mąż mężem ale życie prywatne trzeba mieć ;)

ishka82

Ja zrobiłam parę lat temu kurs, zdałam teorię i pełna wiary poszłam na egzamin praktyczny. Nie zdałam 3 razy, nerwy tak mnie zjadły, że nie umiałam nic dobrze zrobić, pomimo, że dzień wcześniej bez problemu...Potem odpuściłam, bo brak kasy, praca licencjacka, przeprowadzka. Ostatnio znów myślę o prawku, mąż też naciska. Przydałoby się, do tego wreszcie mamy fajne autko, którym nie bałabym się jeździć. Przymierzam się, ale strasznie boję kolejnej porażki. Może na wiosnę wykupię dodatkowe jazdy i spróbuję kolejny raz.

Kata

brawurka, sweedee
odszkodowanie dostałam ze swojego ubezpieczenia na życie. Sprawa była zgłoszona na policji, byłam też w szpitalu - mam dokumentację, bo mnie prześwietlali bo podejrzewali pęknięcie kości na początku. Po miesiącu od wypadku wzywali mnie na policję, żeby zapytać jak się czuję, czy jest ok, bo taką mają procedurę (niektóre urazy wychodzą po jakimś czasie). Poszłam zaniosłam wszystkie papiery od lekarza, że sie leczę, że jest krwiak który się nie wchłania, że mam problemy z chodzeniem, że jest zapalenie okostnej itd. Policjant sobie wszystko skserował i posłał sprawę do prokuratury, a ta po pół roku mi przysłała pismo, że oni nie wiedzą podstaw do wszczęcia postępowania przeciwko tej Pani bo to zwykła kolizja była i sprawę umarzają i że jak chcę to mogę odszkodowania dochodzić na drodze cywilnej. Ale jako, że z tego co mi powiedziano to się wiąże z kosztami zrezygnowałam wtedy z tego pomysłu i dałam spokój. Czy słusznie zrobiłam nie wiem, pewnie gdybym wtedy wiedziała ile to się będzie za mną ciągnąć (leczenie, rehabilitacje, lekarstwa, badania robione w większości prywatnie) to  może inaczej bym postąpiła.

[ Dodano: 06-11-2007, 17:17 ]
tsb

ja Ci mogę polecić szkołę LUZ - Bezstresowe Szkolenie kierowców, są naprawdę świetni i dobrze uczą (większość zdaje za pierwszym razem), a ceny mają jak wszędzie i można płacić ratalnie. Oto link do nich : http://www.luz.krakow.pl/
Pozdrawiam

Kata

zosanka

Ja mam prawo jazdy od 9 lat i ... nie jeżdze :( Boję się. U mnie w rodzinie kobiety nie są chyba dobrymi kierowcami :( Moja mama miała 2 wypadki (na szczęście nic nikomu się nie stało) Wiele lat temu w maluchu na siedzeni pasażera zaparkował jej koń. Na szczęście nikt z nią nie jechał. Drugi raz skasowała słup elektryczny (betonowy) który się złamał i spadł na chodnik. Dobrze że nie poleciał na auto i że na chodniku nikogo nie było. Mama stwierdziła że do 3 razy sztuka i już nie jeździ. Mi jak na razie nic się poważnego nie przydażyło - raz tylko auto rozkraczyło sie na torach kolejowych a ja spanikowałam i ludzie musieli mnie zepchać :( Przymierzam się psychicznie do odświeżenia umiejętności bo czasami by się przydało :(
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Mężczyźni działają na mnie bez przerwy, czasem na zmysły, częściej na nerwy...

nerinea

Cytat: "Kata"wjechał we mnie samochód na chodniku!!! (jak stwierdzili znajomi - tylko mnie się coś takiego może przytrafić)
Kilka lat temu w mojego jeszcze nie męża wjechał maluch, gdy stał sobie na chodniku przy przystanku i czytał słup z plakatami/ogłoszeniami. Oczywiście była to baba! :) Jako, że były to studenckie czasy i się nie przelewało przyjął od niej pewną kwotę pieniędzy w ramach zadośćuczynienia i odjechał autobusem ;)  kolano bolało go jeszcze jakieś 2 tygodnie, ale na szczęście potem przeszło.
Kata może to ta sama kobiecina? :>
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

zuzia

Cytat: "salsa"Ostanio przymuszam sie znowu do komunikacji miejskiej, ktorej szczerze nienawidze - masa pchających sie ludzi, z nieświeżymi oddechami, jakies torby i plecaki,ktore atakuja mnie ze wszystkich storn
stare baby, ktore maja dwa razy tyle pary co ja, ale trzeba im ustapic miejsca
laski, ktore stoja obok i wydzieraja sie do siebie tak, jakby ktos im sciszył fonie
ludzie na przystankach pod rozkładem jazdy, ktorzy nie moga ruszyc dupy zebym mogła sprawdzic tramwaj
i... jeszcze mogłabym tak bez konca
Kupiłam bilet, bo na jedna linnie płace jakies 45 zł
a na benzyne jest duzo wiecej, ale juz mam serdecznie dosyc
na dodatek droga z mojego domu do sadu własciwie sie nie korkuje, wiec autem jade 10 min a tym cholernym tramwajem 25-30
zobaczmy co bedzie w grudniu:)
ja wlasnie dlatego nie lubię komunikacji miejskiej. A już najbardziej wkurzają mnie ludzie, którzy jeszcze na schodach tramwaju lub autobusu biorą ostatniego macha i wydmuchują to już w autobusie. Fuj. Albo wlosy cuchnące papierochami. Aż mi niedobrze na samą myśl.
Na szczęście my mamy tak, że pracujemy blisko siebie i za jedną drogą odwozimy się oboje więc nam się to oplaca.

[ Dodano: 06-11-2007, 20:33 ]
A tak BTW nie wyobrażam sobie siebie chowającej prawko do szuflady. Kobieta powinna mieć prawko i jeździć chociaż trochę bo jak się raz schowa prawko to wyciągnąć je jest bardzo bardzo trudno (widzę to po mojej mamie).
Ja zaczęlam jeździć przede wszystkim dlatego, że musialam walczyć o samochów z mlodszym bratem i to byl taki dodatkowy motor do dzialania :D

sonatina

Ja mam prawko od 6lat. Zrobiłam i od razu zaczęłam przemieżać niezliczone kilometry z miasta rodzinnego na studia. Lubię jeździć i nie boję się dużych miast.  Jeżdżę codziennie, można powiedzieć , że się uzależniłam od auta. Jak mam jechać autobusem ( co się zdaża raz na rok) to wolę iść na piechotę.
W ciągu mojej 6 letniej kariery kiwrowcy miałam 3 wypadki - wstyd się przyznać- wszystkie z mojej winy :(
Pierwszy - rozwaliłam autko mojemu tacie, wyjeżdzając z bramy nie zauważyłam auta i wpadło na mnie centaralnie w drzwi tam gdzie siedzi kierowca z dość dużą prędkością, ja wyszłam cało.
Drugi, Z powodu zbyt dużej prędkości wpadłam w poślizg. Wylądowałam w rowie, dachowałam, leżałam w aucie do góry nogami (dziękuję Bogu że miałam zamkniete pasy) i zastanawiałam się czy ktoś mnie znajdzie - było ciemno i była to bardzo rzadko uczęszczana droga. Wyszłam cało, bez ani jednej rysy, ale ryczałam jak głupia- z nerwów i z powodu mojego autka - było zmasakrowane. Nie miałam autokaska a auto było kupione przez ciężko zarobione pieniązki, taki mój pierwszy poważny zakup.
Najdziwniejsze, że nie miałam urazu, wsiadłam za kierownicę na drugi dzień.
No i trzeci raz, w ostatnią sobotę, wracałam ze szkoły, zagapiłam się a samochody przede mną zachamowały bo ktos przechodił przez pasy. Nie wychamowałam. Cholera ja mam jakiegoś pecha!!! Od ostatniego wypadku naprawdę jezdzę ostrożnie!!! Nie wiem czemu mnie to spotyka. Poza tym ile razy mozna mieć szczęście???

emcia

Mam prawko od roku. Masakra to zdawanie. Jeżdżę ostrożnie, z "prędkością patrolową" jak mówi mój brat. Żadnych stłuczek jak dotąd, nic poważnego się nie wydarzyło. Boję się jak cholera pojechać do miasta za dnia, nocą z "pilotem" daję radę. Oswajam się powoli z faktem posiadania "plasticzka" jeżdżąc po mojej okolicy. Może kiedyś będzie lepiej.

wrobelek0403

ja mam prawko od dwóch lat, a samochodzik od półtora roku (za tydzien termin płacenia raty ubezpieczenia, brrrrr). Zeby było zabawniej, to ja robie za kierowce, b M prawka nie ma i dopiero jakis czas temu został przez szefa zmuszony do rozpoczecia kursu.


Ja jezdzę raczej w weekendy albo gdzies wieczorami, bo Poznan tak sie ostatnio zakorkowal, ze jezdzenie samochodem stalo sie zbyt czasochlonne. Nie przepadam za komunikacja miejska, choc ta w poznaniu jest dosc nowoczesna, ale tak jak Salsa nie znosze smrodu, zaduchu, naruszania mojej "strefy" i wrzaskliwych nastolatek. Jednakze dodoatkowe 40 min snu bardziej mnie kreci niz droga do pracy samochodem :) Dzis np. korek do miasta zaczynał się pod moim blokiem i praktycznie ciągnął do centrum. Idąc piechotą do tramwaju (15 min) minęłam z pięć autobusów, które "jechały" w stronę najbliższego ronda i węzła tramwajowego.

Ogólnie bardzo lubie jezdzic, szczególnie za miastem, choc czasem parkowanie w zbyt waskim miejscu nie jest łatwe.  

A co do stłuczek, to ostatnio miałam male zderzenie na parkingu. Facet mi wjechał w przednie nadkole, na szczescie mnie nic nie zrobil, a sam sobie porysował błotnik ;)
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Kata

nerinea kto wie, może to ona, tylko że przesiadła się z malucha do forda w wersji kombii, tylko że mi nie zaproponowała nic, żadnego zadośćuczynienia - nawet przeprszam nie usłyszałam :-(

ehhh, muszę na nauki do Twojego męża iść jak się zachowywać w takiej sytuacji  :mrgreen:
Pozdrawiam

Kata

malutenka

Komunikacja miejska w ogóle odpada, ja w Krakowie wolałam zrobić parę kilometrów piechotą, niż pakować się w autobus lub tramwaj ;)
Ale dla mnie najgorsze były dojazdy do i z miasta.
Godzina - półtorej w samych korkach przy wyjeździe z Krk, w busie do którego mieści się 20 osób było jeszcze nadprogramowe 20, wszyscy jak śledzie w beczce, brrr!