inne nastawienie do ślubu

Zaczęty przez panikarola, 30 Paź 2007, 22:36:47

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

panikarola

Niby wiadomo, ale na tym forum taki prosty fakt łatwo stracić z oczu  ;-) :

"Skoro jesteś przeciwna instytucjom, czemu wyszłaś za mąż?

Bo zakochałam się w chłopaku, który pochodzi z tradycyjnej rodziny. Udało nam się być kilka lat bez ślubu, a nawet pomieszkać razem. Ale naciski ze strony rodziny były tak silne, że się ugięłam. Chciałam, żeby mnie akceptowali. To taka powszechna przypadłość młodych zakochanych, żeby uszczęśliwić wybranka i jego bliskich. Wzięliśmy ślub, czując się obydwoje tak łyso, jak tylko można. Do tej pory wspominamy to jako kompromis. A przecież bylibyśmy razem niezależnie od tej ceremonii. Ale na coś się to doświadczenie przydało: stąd popłynęła dla nas nauka, żeby się nie uginać. Nie przymilać się. Żeby było po swojemu. A ślub i podpisywanie papierów to nie była moja bajka - nigdy nie dotknęły mnie rojenia o białej sukni i welonie, ja marzyłam o wzięciu udziału w żeglarskich regatach samotników."

To z wywiadu z Grażyną Plebanek pt. Domy lalek w ostatnich Wysokich obcasach (29.10.2007).
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

jo_miekka

Czytałam ten wywiad. Bardzo mądrze pani mówi. Grunt  żeby niczego nie robić wbrew sobie. Po prostu.

panikarola

fakt.

przyznaje się bez bicia, że ja w dwóch kwestiach ślubno-weselnych nie pomyślałam, że może mi to nie leżeć: krojenie tortu i podziękowania dla rodziców i w efekcie się czułam jak małpka na wybiegu.
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

ze_nitka

panikarola, czy po podziekowaniu było obowiązkowe Kochanych (?) rodziców mam?
Nie trawie tej piosenki, zastanawiam się co tu w zamian wstawić...

panikarola

Cytat: "ze_nitka"panikarola, czy po podziekowaniu było obowiązkowe Kochanych (?) rodziców mam?

no w życiu! najpierw walnęliśmy walc z nocy i dni, tak bardziej dla mamy. potem tango la cumparsita, bo to ojczyska ulubione. było zabawnie, bo tylko on i mama umieli to tańczyć :lol:

było to tak pomyślane, żeby tymi dwoma utworami (oba tylko instrumentalne) rozpocząć set takiej muzyki dla pokolenia 50-latków.
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

zuzia

Cytat: "ze_nitka"Kochanych (?) rodziców mam?
Cudownych rodziców mam.
Ja strasznie lubię tą piosenkę. U mnie jej nie było bo w ogóle nie było podziękowań.

nionczka

My tez mamy inne nastawienie do slubu :-)
Nasz stosunek do slubu byl i jest obojetny. Nie potrzebny nam byl slub do szczescia ale rowniez nam nie przeszkadza. Nie bylo nacisków ani sugestii ze strony naszych rodzin, dla ktorych od dawna bylismy rodzina.
Wzielismy slub tylko i wylacznie jako pretekst do zrobienia pieknej imprezy, dla sukni, dla przyjecia i dla zdjec. Nie marzylam o wysjciu za maz, nie chcialam byc mezatka ale mialam (oboje mielismy) starszna ochote na tego typu impreze. Pewnie gdybym byla hollywoodzka aktorka nie potrzebowalabym tego. Bo one maja rozne gale i przyjecia. A w moim szarym zyciu jedyna szansa na taka impreze ze mna w roli glownej to slub :-)

Z tego co widze ludzie maja bardzo rozne nastawienia i bardzo rozne pobudki do zawierania slubu. A czesto wydaje nam sie, ze skoro biora slub to o nim marzyli im na tym zalezy.
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

magdalinska

nionczka,
mam bardzo podobne nastawienie do Ciebie  :) dzien slubu nie byl ani najpiekniejszym, ani najszczesliwszym dniem mojego zycia, nie marzylam o bajkowej sukni, mialam raczej prosta i skromna suknie, do przyjecia podeszlismy jak do fajnej i luznej imprezy, nie mielismy powitania chlebem i sola, podziekowan dla rodzicow i "obowiazkowej" piosenki, wspolnego krojenia wybuchowego tortu, oczepin, itp... na szczescie udalo sie uniknac naciskow ze strony rodzicow - ze cos MUSI byc. zrobilismy tak jak chcielismy (prawie;))

malutenka

Cytat: "zuzia". U mnie jej nie było bo w ogóle nie było podziękowań.
U mnie też podziękowań nie było. Moim Rodzicom podziękowaliśmy wcześniej za pomoc, bo strasznie dużo pracy włożyli w przygotowania (jednak jak się nie jest na miejscu, to samo zapłacenie za wszystko nie wystarczy), a, że teściom nie było za bardzo za co dziękować, to odpuściliśmy sobie ten moment.

nionczka

Cytat: "magdalinska"nionczka,
mam bardzo podobne nastawienie do Ciebie :) dzien slubu nie byl ani najpiekniejszym, ani najszczesliwszym dniem mojego zycia, nie marzylam o bajkowej sukni, mialam raczej prosta i skromna suknie, do przyjecia podeszlismy jak do fajnej i luznej imprezy, nie mielismy powitania chlebem i sola, podziekowan dla rodzicow i "obowiazkowej" piosenki, wspolnego krojenia wybuchowego tortu, oczepin, itp... na szczescie udalo sie uniknac naciskow ze strony rodzicow - ze cos MUSI byc. zrobilismy tak jak chcielismy (prawie;))

Ale u nas wlasnie bylo na odwrot. Przewaga formy nad trescia! Chociaz nie bylo ani podziekowan ani blogoslawienstwa ani oczepin, pierwszego tanca chociaz tort kroilismy. Dla mnie slub i stan cywilny sa malo wazne. Mi zalezalo wlasnie na imprezie. i nie wstydze sie do tego przyznac publicznie :-)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

magdalinska

Cytat: "nionczka"Ale u nas wlasnie bylo na odwrot. Przewaga formy nad trescia!
no chyba ze tak:) u nas z "tradycji weselnych" byl tylko pierwszy taniec, moj maz sie uparl, chociazslon mu na ucho nadepnal i ma dwie drewniane nogi  ;-)

dr_chaos

Mnie i Mojemu N. bardzo zależy na samym sakramencie ślubu - oboje jesteśmy praktykującymi katolikami i jest to dla nas bardzo ważna ceremonia. Ale na tym mój tradycjonalizm się kończy - najchętniej bym wzięła ten ślub i gdzieś czmychnęła z mężem. Niestety zgodziłam się na wesele, najpierw miał być skromny obiad dla rodziny - tylko, że tej najbliższej rodziny (tylko i wyłącznie rodzeństwo rodziców z dziećmi) jest 90 osób - i jak tu zrobić skromny obiad dla takiej liczby, IMHO trochę żałośnie by to wyszło. No i niestety stanęło na przyjęciu weselnym - z zasadzie robię to tylko i wyłącznie dla N. Wciągnęłam się w to wszystko, ale tylko dlatego, że jestem perfekcjonistką i chcę, żeby wszystko było po mojemu - niestety niektórzy (m.in. mój N.) odbierają to jako moje przyzwolenie na to wszystko co z "weselichem" jest związane - no i błędne koło się zamyka. Wychodzi na to, że kompromis jest tylko z mojej strony, żal mi trochę moich marzeń o tym dniu, które przy obecnej sytuacji po prostu odeszły w niepamięć  :cry:

Odnośnie samego wesela, to nie zgodziłam się na wiele tradycyjnych obrzędów sfery profanum - nie chcę oczepin, publicznych podziękowań dla rodziców, rzucania czegokolwiek pod kościołem i z zasady neguję wszystkie okołoślubne pseudotradycje przesądowo-zabobonne, kompletnie mnie to nie rusza, ale wiem, że stateczniejsza część gości będzie kręciła nosem i komentowała. Chociaż to będzie po mojemu w tej nie mojej bajce.

Koniec przynudzania i marudzenia. Wiem, że ten topic jest raczej o instytucji ślubu jako takiej i kompromisach młodych, ale ja tak z drugiej strony chciałam napisać o kompromisach niekoniecznie światopoglądowych, ale dotyczących własnych marzeń i wyobrażeń o dniu ślubu  :)

emcia

Cytat: "ze_nitka"panikarola, czy po podziekowaniu było obowiązkowe Kochanych (?) rodziców mam?
Nie trawie tej piosenki, zastanawiam się co tu w zamian wstawić...


też jej nie znoszę

mary

ja też nie chcę tej piosenki na naszym weselu. Mamy z P. ustalone, że dla rodziców zamawiamy piosenkę Anny Jantar  - "Radość najpiękniejszych lat". Uważam, że pasuje jak ulał ;)

panikarola

dr chaos, to się chyba niekoniecznie wyklucza? topic jest o wszystkim co zmienia/prostuje/uzupełnia nasz wizerunek zwariowanych panien młodych, czyli trochę o tym co pod lukrem. czasem jest to związane ze światopoglądem, czasem z realizacją, a czasem pomieszane :)
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

dagmar

Dla mnie tez najwazniejszy jest slub jako taki, ale wesele od poczatku chcialam ze wzgledu na tance  :-D. Jednak im czesciej mam okazje uczestniczyc w weselu jako gosc (w tym roku 5 razy), tym bardziej mi sie go odechciewa...

mayagaramond

CytujMi zalezalo wlasnie na imprezie. i nie wstydze sie do tego przyznac publicznie :-)

Musze powiedziec, ze Ci za to podziwiam, ze nie boisz sie powiedziec glosno tego, co wiele osob mysli po cichu... :-D

Mysle podobnie, tylko u nas realizacja przebiegla jednak troche inaczej niz planowalismy.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

koziorozec

ufff...odatchnelam z ulga, ze pusicilyscie troche farby,
bo mnie takie zmotywowane panny przezazaja -
podczas gdzie mi sie czasami juz (poczatek przygotowan)
nie chce - tez chce by bylo ladnie i wszystko dobrze przygotowane.
ile tych kiecek i wszystkiego mam ogladac. Czasam chetnie bym
organizacje oddala w inne rece i poprostu przyszla.

Moim marzeniem byl zawsze slub we dwoje w jakims dalekim kraju,
ale chyba zostalabym sierota, z drugiej strony chce miec rodzicow
w tej chwili przy sobie. Chyba pojdziemy na kompromis i wezmiemy
slub cywilny sami na jakies wyspie, a potem koscielny i impreza z rodzina.

Jednak te imprezy z tancami maja cos w sobie  :mrgreen:

jo_miekka

Mnie najbardziej przerażają dziewczyny, które planują wszystko na tip-top, każda sekunda wyreżyserowana, każda pierdoła przemyślna tysiąc razy. Scenariusz wesela wymyślony przed imprezą, co kiedy, jak. My mieliśmy bardzo spontaniczne wesele. Goście dosłownie robili, co chcieli, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Impreza kręciła się sama i to było najwspanialsze!

panikarola

a ja sie zastanawiam nad sensem wesela i przygotowan, ktore odbywaja sie pod dyktando kamerzysty - teraz ty przychodzisz i calujeszc tego a tego, a potem pod reke i klekacie, a tym miejscu glosniej bo kamera nie uchwyci - a wiem, ze zdarzaja sie takie!
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

nionczka

Cytat: "jo_miekka"Mnie najbardziej przerażają dziewczyny, które planują wszystko na tip-top, każda sekunda wyreżyserowana, każda pierdoła przemyślna tysiąc razy. Scenariusz wesela wymyślony przed imprezą, co kiedy, jak. My mieliśmy bardzo spontaniczne wesele. Goście dosłownie robili, co chcieli, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Impreza kręciła się sama i to było najwspanialsze!


A ja zaluje, ze nie mielismy wszytskiego wyrezyserowanego i ze za duzo improwizowalismy. Popelnilismy kilka bledów i teraz zalujemy. W noc poprzedzajaca slub moj szwagier (przyzwyczajony do wesel na 600 osob) zestresowal mnie pytaniem kto jest mistrzem ceremonii na moim slubie. A ja na to, ze nie ma. A czy wyznaczylam szefów stolów? Tez nie. I zaczal mi gadac, ze mistrz ceremonii jest bardzo wazny, zajmuje sie wszytskim, zeby mlodzi mogli cieszyc sie dniem. I moze to jest glupie, ale ja zaluje, ze nie mielismy takiego mistrza. Chociaz u nas tylko 76 osob bylo. Ale moj maz ciagle znikal gdzies, zeby cos z kims dogadac, byly sprawy, ktorych nie doplinowalismy (np. zdjecia grupowe, ktore przerodzily sie w kompletny chaos i zajely 2 razy wiecej czasu niz powinny). Szefów stolów nie potzrebowalam (maja pilnowac,z eby nikt nie pozostawal poza rozmowa, nikt sie nie spil ani nie bylo niemilych momentów) ale taki mistrz ceremonii w postaci zaufanej osoby by sie przydal. Mysle, ze warto szepnac slowko swiadkom, rodzenstwu, komukolwiek, zeby dopilnowal pewnych szcezgolów kiedy my bedziemy zajeci goscmi i soba.
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

panikarola

nionczka, a co ten mistrz ceremonii dokladnie robi? to taki ktos, jak wodzirej? u nas te funkcje wodzireja miala pelnic osoba z zespolu i w duzej czesci tak bylo, zabaw pilnowala i kolejnych punktow programu, nieograniczonych do sali tanecznej.

ale zdjeciami dyrygowal fotograf i my - wzywajac po kolei grupy z rodziny i znajomych. ale zla jestem, bo niektore osoby mi umknely - przy czym to, ze w ogole takie zdjecia grupowe byly to byl moj spontaniczny pomysl, wiec nic dziwnego, ze nie wszystko sie udalo, a w sumie powinnam byc zadowolona, ze w ogole cos takiego mam.

ja tez jestem zwolenniczka takiego zadbania, aby wszyscy sie bawili i dobrze, jesli juz sa ustalone instytucje typu mistrz ceremonii czy stolu. strasznie fajny pomysl, ktory sciaga z mlodych stres zw z tym czy goscie sie dobrze bawia. ale to tez co innego niz z tym kamerzysta, jak jest mistrz czy wodzirej to mimo wszystko jest, jak mlodzi sobie wymyslili przebieg wesela w interesie dobrej zabawy wszystkich.
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

nionczka

Cytat: "panikarola"nionczka, a co ten mistrz ceremonii dokladnie robi? to taki ktos, jak wodzirej? u nas te funkcje wodzireja miala pelnic osoba z zespolu i w duzej czesci tak bylo, zabaw pilnowala i kolejnych punktow programu, nieograniczonych do sali tanecznej.

ale zdjeciami dyrygowal fotograf i my - wzywajac po kolei grupy z rodziny i znajomych. ale zla jestem, bo niektore osoby mi umknely - przy czym to, ze w ogole takie zdjecia grupowe byly to byl moj spontaniczny pomysl, wiec nic dziwnego, ze nie wszystko sie udalo, a w sumie powinnam byc zadowolona, ze w ogole cos takiego mam.


Mistrz ceremonii to nie wodzirej. Nie zabawia gosci tylko pilnuje organizacji. to tak jakbys miala firme do organizowania wesela i jej przedstawiciela podczas przyjecia. U nas bylo kika zmian w ostatniej chwili (np. zmiana stolów w dniu slubu!). Poza tym do mnie ciagle ktos dzwonil w sprawach organizacyjnych. Fajnie jest jak sie ma taka osobe. Nasi swiadkowie nie pomagali w przygotowaniu (nie oczekiwalismy tego do nich) wiec tez nie mogli niczego nadzorowac. Prawda jest taka, ze tylko my bralismy udzial w przygotowaniach (ani rodzice, ani swiadkowie, nikt). Wiec rowniez my musielismy sprawowac piecze nad caloscia.
Cale szczescie hotel mial dziewczyne od PR, ktora zajmuje sie weselami i ona wszystko  z nami konsultowala (czy wniesc juz tort, albo czy chcemy, zeby goscie mogli czesc koktajlu spedzic w zamku zamiast na zewnatrz bo zrobilo sie chlodno).

Na szefa stolu mozna wyznaczyc jakas spokojna acz towarzyska osobe. Wedlug mojego szwagra pomaga, zeby nie bylo pijanstwa i zeby nikt nie monopolizowal rozmów ani nie poruszal tematów, ktore moga poroznic gosci. Podobno spelnia swoja funkcje na wielkich weselach gdzie czesto ludzie sie nie znaja. Tylko, ze u nas nikt sie nie spijal a goscie przy stolach wlasciwie siedzieli paczkami. Np. jesli nie chcecie, zeby toastów, etc. teoretycznie szef stolu powinien chamowac tego typu inicjatywy.

U nas zdjeciami nie mogl kierowac fotograf bo byl z Polski a ciotki mojego meza nie rozumieja po angielsku. I ciagle ktos znikal. Jak byla tesciwa, znikal tesc i tak na zmiane. wiec ja pozowalam do zdjec rownoczesnie pokrzyujac kto ma sie ustawiac kolejno.
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

panikarola

dzieki! no faktycznie przydatna specjalizacja taki mistrz ceremonii.
Nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy.

sweedee

U nas większość rzeczy nie poszła tak, jakbym chciała. Fakt, sami chcieliśmy zalegalizować już nasz "kumbinat", bo zaczęliśmy myśleć o dzidzi. Ślub był w grudniu, a w lipcu, po długiej i ciężkiej chorobie zmarł mój Tato. Pierwotna data ślubu była wyznaczona na 5 sierpnia, ale ten termin odwołaliśmy. W listopadzie mój brat postanowił, że  w styczniu wyjeżdża do Irlandii, nie wiadomo, kiedy wróci, a zależało mi, żeby był na ślubie i był świadkiem. Do tego, Godzilla walnęła focha, ze  nie przyjdzie na ślub i mąż latał 4 razy i ja zapraszał. Ja bym wszystko oddała, żeby mój Tato dożył naszego ślubu, a pani matka laskę robiła, że przyjdzie!!! Dopiero ten argument do niej dotarł. Poza tym, robiła dosłownie wszystko, żeby do ślubu nie doszło. Niefajnie wspominam dzień naszego ślubu, niechętnie oglądam zdjęcia, które zostały nam zrobione, Godzilli nigdy nie wybaczę i nie zapomnę tego, co zrobiła!
Najwspanialsze, co mogło nam sie trafić, to cudowny, mądry ksiądz Marek, jego słowa do nas skierowane i mały, przytulny kościółek, w którym braliśmy ślub i do którego jeździmy teraz na msze.
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


www.foto.adtwinzz.com
www.adtwinzz.com