6 października 2007r. - długi opis idealnego ślubu plus parę fotek

Zaczęty przez Louve, 27 Paź 2007, 15:09:13

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Louve

6 października 2007r. był wyjątkowym dniem, mimo że wcześniej (17 marca) braliśmy ślub cywilny, to emocje i wzruszenia podkreślały niepowtarzalność dnia ślubu kościelnego.
Nasz pomysł na ten dzień był zdecydowanie ,,inny" – przyświecała nam idea elegancji i niestandardowego przyjęcia, zmierzająca ku spotkaniu towarzyskiemu z tańcami niż tradycyjnemu polskiemu weselu (nawet na zaproszeniach napisaliśmy ,,zapraszamy na przyjęcie ślubne").
Jednak od początku... spałam jak zabita – dopiero drugi telefon od mamy siedzącej już u naszej fryzjerki, sprawił że wyrwałam się ze snu. Szczęśliwe z wyboru fryzjera, wróciłyśmy około 11.00, spotykając po drodze mojego (jak wtedy nazywałam) obecnego/przyszłego męża, który wracał właśnie ze spacerku po bukiet.
Wspaniała makijażystka pojawiła się u nas o 11.30 i w ciągu godziny sprawiła, że zachwyty nad moim wizerunkiem (w szczególności kępkami sztucznych rzęs) trwały przez cały dzień.
Gdy z kolei moja mama poszła pod wprawną rękę Pani Magdy – pracującej nad kolejnym olśniewającym ,,image", my (Młoda Para) zajęliśmy się wizerunkiem samochodu.
Około godziny 13.00 pojawiła się moja cudowna matka chrzestna i cały ,,Babiniec", łącznie z żeńską częścią naszej pary fotografów przemieścił się do mieszkania mojej mamy (nasze mieszkania sąsiadują ze sobą). Po pół godzinie w pełnej gotowości wystrojenia (łącznie z welonem) czekałam zniecierpliwiona na obecnego/przyszłego męża, któremu w przygotowaniach pomagała teściowa oraz męski przedstawiciel naszej pary fotografów.
Na godz. 14.00 zaprosiliśmy świadków, aby brali udział w niestandardowym błogosławieństwie – czyli rodzaju życzeń od naszych rodzicielek. Zirytowana wpadłam do naszego mieszkania około 13.50 – mina mojego obecnego/przyszłego męża świadczyła o zachwycie i miłości do mnie (chociaż wybieraliśmy sukienkę razem, chociaż tydzień wcześniej widział mnie w próbnym makijażu, to efekt całości zrobił ogromne wrażenie na Nim).
Oczywiście nasz świadek nawet nie dotarł do naszego domu, nie załapał się na błogosławieństwo, ale czekał już w umówionym miejscu, gdzie chcieliśmy zrobić sesję przed ślubem. Gdy tylko wytarabaniliśmy się z samochodu (mąż prowadził, świadkowa, a później i świadek jechali razem z nami), weszliśmy w bramę ogrodu – zaczęło kropić... Biegiem ruszyliśmy do przylegających budynków i tam przez ponad pół godziny czekaliśmy, aż przestanie padać. Po ogłoszeniu kapitulacji i obietnicach – zrobimy plener w innym dniu (do dziś nie możemy się zgrać z fotografami, pogodą, pracą i chorowaniem) ruszyliśmy do kościoła.
W zakrystii byliśmy pół godziny przed mszą – poprosiliśmy więc księdza, tak w ramach wolnego czasu, o możliwość dodatkowej spowiedzi (w sumie spowiadało się 5 osób).
Msza była piękna, ksiądz podczas kazania mówił o nas i do nas, podczas składania przysięgi nie mogłam z siebie wydobyć głosu, a gdy cudowna Pani Małgosia – organistka w tymże kościele, zaśpiewała Ave Maria, to większość zgromadzonych w kościele osób nie kryła wzruszenia. Goście do dziś wspominają też urok kościoła – surowy, bez złoceń i przepychu oraz bez dodatkowego ślubnego przystrojenia (jedynie bardziej okazałe kwiaty przy ołtarzu), bez klęczników (klękaliśmy na pierwszym stopniu ołtarza) oraz dwa proste ,,zydelki"...
Największe zaskoczenie sprawiliśmy gościom, gdy po zakończeniu mszy, w dźwiękach marsza Mendelssohna, na końcu drogi spod ołtarza, skręciliśmy w  boczną nawę i wyszliśmy na wewnętrzny dziedziniec. Życzeniom wydawało się nie mieć końca, sporo ludzi, których widziałam pierwszy raz na oczy (z pracy męża, daleka rodzina męża) oraz przyjemne niespodzianki w postaci dawno nie widzianych znajomych...
Na szczęście przestało padać, więc spokojnie wyszliśmy z kościoła (bocznym wejściem z dziedzińca) – większość rodziny i znajomych jeszcze czekała (mimo ewidentnie nadciągających ponownie deszczowych chmur), a wielu przechodzących turystów (jak to zazwyczaj na warszawskiej Starówce w sobotę) życzyło nam szczęścia w paru językach.
Gdy tylko wyjechaliśmy ze Starówki zaczęło znowu padać, wręcz lać, a świadek wpadł na świetny pomysł spędzenia czasu  - zostało nam około pół godziny na dotarcie do restauracji (mąż świadkowej miał do nas zadzwonić, gdy wszyscy goście będą już na miejscu). Mianowicie zabrał nas do hotelu vis a vis restauracji, w której mieliśmy przyjęcie, zaprosił nas na szampana, truskawki i trufle... Spędziliśmy w lobby hotelowym wyjątkowo przyjemny czas i zarazem zaskakujący naszą prezencją dla reszty przebywającego tam towarzystwa. Najbardziej utkwił mi w pamięci deszcz, uderzający w pięknie oświetlony szklany dach lobby...
Po umówionym sygnale od gości podjechaliśmy pod restaurację – znowu dziwnym trafem przestało padać, więc spokojnie weszliśmy do środka, przy wejściu odbierając kieliszek szampana i otrzymując od gości gromkie ,,sto lat".
Przyjęcie trwało do północy, jedzenie (przystawki w formie szwedzkiego stołu, zupa, drugie danie, a na końcu tort) było znakomite i w sporych ilościach, pierwszy taniec udał się prawie doskonale (musiałam zmienić buty na nieco niższe i miałam pewne problemy z długością sukni), wręcz genialnie trafiliśmy z rozsadzeniem gości – prostokątne stoły po 6 osób – było gwarno, wesoło, kto chciał, to tańczył, dzieciaki świetnie się bawiły.
Podsumowując – bardzo się cieszę, że wybraliśmy i postawiliśmy na swoim, że przyjęcie było takie ,,nasze" – w naszym stylu i formie, wśród serdecznych i uśmiechniętych osób. Nie wyobrażam sobie przyjęcia całonocnego – znam siebie i wydolność swojego organizmu, nie wytrwałabym do 6.00 rano tylko i wyłącznie w imię tradycji i ,,dobrej" zabawy.
Załączam zdjęcia z restauracji – moja przyjaciółka (oraz dosłownie wszyscy goście) była pod takim wrażeniem miejsca, że ciągle robiła zdjęcia telefonem komórkowym.

zosanka

Wszystkiego dobrego :) Cudowny opis :) Czekamy na zdjęcia :)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Mężczyźni działają na mnie bez przerwy, czasem na zmysły, częściej na nerwy...

inkageo

Piękny opis, gratuluję :) Przez chwilę poczułam się jakbym z wami piła szmpana w barze i słuchała dudnienia deszczu :) Fotki, fotki!!!
Imagine there is no hate

mary

Cytat: "Louve"6 października 2007r. był wyjątkowym dniem ...
Załączam zdjęcia z restauracji – moja przyjaciółka (oraz dosłownie wszyscy goście) była pod takim wrażeniem miejsca, że ciągle robiła zdjęcia telefonem komórkowym.

6 października to bardzo dobra data, stąd Twój opis wcale mnie nie zaskoczył. Tego dnia musiało wszystko pójść dobrze ;)
Tylko gdzie te fotki, o których piszesz?

Louve

Dziękuję za cudowne komentarze  :oops:
Dołączylam fotki restauracji, a nasze zdjęcia jeszcze u fotografa...

Majeczka

Zdjecia zapowiadaja cos niezwyklego :) gratuluje i duzo szczecia
url=http://www.przewodnikmp.pl] Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
[/url]
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

elizapj

Gratulacje kolejnej parze z 6.10:)
no i  kolejnej PM, ktora 2krotnie poslubila swojego meza;)
wszystkiego naj i czekmay na wiecej zdjec!
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Kasia

gratulacje,
super że wszystko wyszło idealnie

czekamy na foty z Wami na pierwszym planie :)


dagi

url=http://www.przewodnikmp.pl] Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
[/url]

tachogti

Typical sharp-shooting, hard-drinking, katana-wielding, happily divorced housewife :P

lenka

z miłą chęcią obejrzałabym i inne fotki fotki ;)

świetna relacja , gratulacje

Basia

Gratulacje!!!

konicznie wrzuć więcej zdjęć, bo teraz tylko rozbudziłąś naszą ciekawość !!! a zapowiada się ciekawie!..

Wszystkiego dobrego!
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
Koniec ery grzecznej dziewczynki .....................

elizapj

hahah, ja juz 5 miesiac probuje Louve namowic na wiecej fotek...moze teraz jak jest takie wsparcie predzej sie uda:)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


Louve

Dziękuję za wspaniałe komentarze plus za doping, postram się zaraz coś jeszcze dorzucić...




inkageo

Imagine there is no hate

mayagaramond

jaka Ty masz piekna cere!!!!!!!!!!!Najchetniej bym cie ze skory obdarla ;) :) :) :) :) :)
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

Louve

dzięki inka ;)
dzięki maya - rzeczywiście na cerę nigy nie narzekałam - ale to wyłącznie zasługa genów...



elizapj

a ja zgodnie z obietnica polalam:)
i wtoruje Mayi, cera jak u niemowlaka!!! i osobiscie prosze o jakies nowe ujecia z welonem..bo na portretowym widac, ze lezy pieknie, ale nie za bardzo widac jak jest umocowany etc..dotychczas zalaczone nie pokazuja...

pozdrawiam!
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login