Diabel i dziewica - relacja gotowa.

Zaczęty przez mayagaramond, 29 Wrz 2011, 13:31:12

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

jestynka

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

inkageo

Super :) Czekam na ciąg dalszy :)
Imagine there is no hate

kotabma

maya rewelacyjny wyjazd i rewelacyjna relacja. czekam na cd :)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

#53
Oruro to gornicze miasto polozone wpolnocno-zachodniej Boliwii. W sobote 48 grup tanecznych wykonuje 18 roznych tancow na czesc Dziewicy: Matki Boskiej z Socavon, patronki gornikow. Pochod rozpoczyna sie w okolicach dworca autobusowego i konczy przy Iglesia del Socavon. Tancerze w zamian za pomoc i laske Dziewicy przysiegaja jej udzial w karnawale przez trzy kolejne lata.

Drugi dzien karnawalu poswiecony jest Dios Momo, a trzeci dwom tancom: Diabladzie, tancowi na czesc Tio, bozka kopaln. Ten taniec synbolizuje tez zwyciezka walke dobra i zlem. I morenadzie, tancowi powstalemu w czasach kolonialnych i obrazującemu cierpienia czarnoskórych niewolników.

Niestety w dzien w ktorym ja bylam w Oruro, nie bylo ani Diablady ani Morenady ani Lanego Wtorku (tak, tak, maja nasz Lany Poniedzialek). Byla tylko Dziewica.

Z Oruro do Uyuni

Czas na kolejna podroz. Tym razem pociagiem z Oruro do Uyuni. Trasa wiedzie przez Altiplano, plaskowyz srodgorski w Srodkowych Andach. Przez okno pociagu widac przede wszystkim wielkie NIC. Przyzwyczajona do ograniczonego Alpami horyzontu nie moge sie przyzwyczaic do widoku. Dzieki Bogu ani niemiecki ICE ani francuski TGV nie dotarly do Boliwii dzieki czemu moge napawac krajobrazem za oknem. I pierwszymi w zyciu flemingami nad jeziorem Poopó.

Konduktor robi wiecej niz sprawdza bilety. Przynosi nam kanapki i piwo, ktore otwiera nozem. Nie wiem, czy to jego smak czy wakacje,
ale nigdy wczesniej piwo mi tak nie smakowalo. Huari. Jak na zawolanie za oknem pojawia sie browar Huari.

18:30. O tej godzinie w Boliwii zachodzi slonce.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

ishka82

mayagaramond, rewelacyjny opis i zdjęcia :) czekam na więcej ;)

calla

mayagaramond boski opis!

Normalnie druga Pawlikowska z Ciebie :)
Wenn Dir das Leben eine Zitrone gibt, mach Limoncello ;)

mayagaramond

#56
Salar de Uyuni

Sobota rano przed wyjazdem na 3-dniowa wyprawe przez Pustynie Solna. "Lepiej wez dlugi i goracy prysznic, kto wie, kiedy znow zobaczysz biezaca i co wiecej ciepla wode"

Hm, nie bedzie biezacej wody? Ani cieplej? Boze, gdzie ja jade???

Na Pustynie Solna. Toyota Cruiserem w 7 osob plus kierowca. Moj plecak razem z innymi bagazami i gitara laduje na dachu samochodu. José przykrywa wszystko niebieska plandeka i ruszamy w droge.

Pisze smsa. "Lepiej sie pospiesz, bo za chwile nie bedzie zasiegu".
Oj tam, nie bedzie zasiegu. Niemozliwe. Zasieg jest zawsze. Ale na wszeli wypadek szybko wysylam smsa.

Pierwszy przystanek: Cementerio de trenes. Cmentarz pociagow.




Dodany tekst: 03 Paź 2011, 20:42:00

Z jednego z najwiekszych wezlow kolejowych XIX pozostaly rdzwiejace w sloncu i deszczu lokomotywy i wagony. I jedna z glownych atrakcji wyprawy po Salar de Uyuni. Nic nie jest zabezpieczone, nie ma zadnego ogrodzenia ani zakazu wstepu. Mozna sie wspiac na kazdy wagon i wcisnac w kazda dziure. Wspinam sie i ja, z lekiem wysokosci na jednym i dusza na drugim ramieniu chodze po metalowych uchwytach wzdluz jednego z wagonow, wlaze w rozne zakamarki.

Vamos. Pustynia Solna czeka.

Ani jedna chmura nie majaczy na niebie ani jedno wzgorze nie przeslania horyzontu. Widac tylko biel soli i blekit nieba. Pustynia Solna jest chyba najbardziej plaskim miejscem na ziemi, a brak jakichkolwiek miejsc odniesienia sprawia, ze zmienia sie i nasz sposob postrzegania. Jedna z glownych atrakcji Salar de Uyuni jest mozliwosc zabawy z perspektywa. Grupki ustawiaja sie w najrozniejszych pozach, czy to deptanie przyjaciol czy taniec na bananie lub wychodzenie z puszki – Pustynia Solna widziala juz wszystko.

Wchodze do Solnego Hotelu, ktory przerobiono na muzeum. Wyglada na to, ze nie trzeba placic wstepu. Wstepu nie trzeba, ale tablica uprzejmie informuje „If you want to see museum, you have to buy something in the shop”. Hm, nie mam nic przeciwko placeniu wstepu, ale bardzo nie lubie, gdy ktos wymaga ode mnie kupienia czegokolwiek w sklepie. Wiec wychodze.

Czas na piknik. Po raz pierwszy w zyciu jem mieso lamy. Jest smaczne i bardzo chude. Moze troche za chude. Zjadam tez troche surowych warzyw z nadzieja, ze moj zoladek sie na mnie nie zemsci.


Inkahuasi

Incahuasi w jezyku Keczua oznacza „Dom Inkow”. To z tego jezyka pochodza takie polskie wyrazy jak lama, kauczuk albo puma. Polozona w srodku Pustyni Solnej i porosnieta tysiacletnimi, gigantycznymi kaktusami wyspa koralowa (sic) przypomina nam, ze ta pustynia byla kiedys olbrzymim jeziorem. Az trudno uwierzyc, ze na srodku nie dopuszczajacej zadnej wegetacji i nie oferujacej zadnego schronienia pustyni znajduje sie koralowa wyspa. Wspinam sie na samo gore i musze usiasc z wrazenia. Nigdy nie myslalam, ze Wielkie Biale Nic moze tak spektakularnie wygladac.

Ruszamy w dalsza droga. W pewnym momencie dochodzimy do wniosku, ze jazda w samochodzie jest jednak nudna i pytamy, czy mozemy jechac na dachu jeepa. Mozemy. Dzielimy sie na dwie grupy po 3 osoby. Probujemy podpuscic José, zeby jechal slalomem. Zgadza sie czesciowo. Po niecalych 30 minutach Mike wali noga w dach, ze czas na zmiane miejsc. Ma czerwone uszy i szczeka zebami. Zawijam sie szalikiem, naciagam kaptur i wdrapuje sie na dach. Jedziemy. Po chwili zaczynam trzasc zebami i zastanawiam sie, jak Mike wtrzymal na gorze bez czapki i bez szalika. Za to maria twierdzi, ze jest jej bardzo cieplo. Ale ona jest ze Szwecji, przywiozla ze soba zimowa kurtke, wiec sie nie liczy. Mimo zimna jazda na dachu sprawia mi tyle przyjemnosci, ze ani mysle sie stamtad ruszyc. Marzne i podziwiam widoki. Zaraz bedzie zachodzic slonce.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

justynaaaa2

mayagaramond normalnie brak słów ;D twój opis jest niesamowity :)

chociaż zdjęcia z tych miejsc już widziałam, ale czekam żeby zobaczyć tam ciebie  :thumbup:

mayagaramond

Cytat: justynaaaa2 w 04 Paź 2011, 01:07:09mayagaramond normalnie brak słów  twój opis jest niesamowity


dziekuje :) :) :)

Zdjecia wstawie w weekend, moze uda mi sie wczesniej.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

wrobelek0403

mayagaramond fantastyczny opis :D jak z ksiazki podrózniczej  :bravo:
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

Cytat: wrobelek0403 w 04 Paź 2011, 08:59:57
mayagaramond fantastyczny opis :D jak z ksiazki podrózniczej  :bravo:

wow, dziekuje :beer: :beer:
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

zwierzatko_mojej_mamy

i to z takiej o zyciu, a nie o podrozy, nie wiem czemu ;) ;) masz te pociagi na fotach? bardzo mnie zaintrygowaly, pozniej sobie w necie poszukam sama, ale zobaczylabym Twoje ;)
oprócz marzeń, warto też mieć wódkę


http://metryczki.pl/
www.annawilk.pl

mayagaramond

Cytat: zwierzatko_mojej_mamy w 04 Paź 2011, 12:54:27masz te pociagi na fotach?


mam, bede wstawiac foty w tygodniu, najpozniej w weekend.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

siog

OMG!!!!!!!!!!! Maya piekny opis! Wakacje zycia. Marze o takim wyjezdzie. czekam na wiecej i foty foty prosze

cherry

maya opis swietny, ale nas dziewczno katujesz/cwiczysz cierpliwosc :-) - nie moge doczekac sie kontynuacji...
Jak dlugo byliscie w sumie w Bolivii?
Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better. (Samuel Beckett)

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

#65
Przepraszam, ze musicie tyle czekac. Naprawde nie robie tego specjalnie, zeby trzymac was w napieciu, tylko pisze w wolnych chwilach. Nie planowalam tez pisania dlugiej relacji, wyszlo w praniu i ciesze sie, ze sie wam podoba.

Cherry - bylam tam tylko 17 dni :(:(
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

cherry

Cytat: mayagaramond w 04 Paź 2011, 23:46:42Cherry - bylam tam tylko 17 dni SadSad
To zalezy od punktu widzenia "tylko" lub "az" :-)
Pytam, bo duzo zobaczyliscie...
Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better. (Samuel Beckett)

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

#67
Na razie nie zapowiada sie spektakularnie. Z pociagu ogladalam juz zachod slonca na plaskowyzu i po niecalych 5 minutach bylo po wszystkim wiec i tym razem spodziewam sie quickie i nie rokuje sobie wielkich nadziei. Z pastelowego blekitu niebo przechodzi w zloto, po chwili zostaje spowite delikatnym rozem, znow zlotem i wtedy gdy mysle, ze to juz koniec zachodzace slonce pokrywa niebo fioletem, pomarancza i czerwienia.

Dojezdzamy do miejsca noclegu – hotelu z soli. Sciany z soli, stoly z soli, taborety z soli. Jedynym drewnianym meblem sa lozka. Moja nadzieja na goracy prysznic pryska jak banka mydlana. Nie ma goracej wody... A raczej jest, ale za dodatkowa oplata. Nie zbiednieje od niej, ale poniewaz nikt z wspolpodroznikow nie zamierza sie umyc, postanawiam tez swietowac Dzien Dziecka. W koncu mam wilgotne chusteczki.

Jest zimno, nie wiem, a raczej nie chce wiedziec ile jest stopni, ale przy stole siedze w czapce. José przynosi nam goraca herbate, Mike czestuje rumem. Na chwile robi mi sie cieplo. Ale tylko na chwile. Na kolacje serwuja nam kurczaka, pieczone ziemniaki i warzywa. Ale najwazniejsza jest zupe. Smakuje i wyglada tak, jakby ugotowala ja moja babcia. Polska zupa jarzynowa w Boliwii.

Po kolacji pakujemy sie do samochodu i jedziemy ogladac gwiazdy. Zalozylam na siebie chyba wszystkie mozliwe czesci garderoby i nadal szczeka zebami. Postanawiam troche pobiegac. Po chwili nie moge zlapac tchu i wtedy przypominam sobie, ze jestem na 4.000 m npm. Chyba troche za wysoko na uprawienie sportu. Zadzieram glowe do gory i podziwiam miliony gwiazd....To chyba jeden z najpieknieszych widokow, jakimi mialam okazje sie delektowac. Marzne i podziwiam.

Makabra wieczoru okazuje sie mycie zebow w lodowatej wodzie. W nocy przykryta czterema, co stwierdze dopiero po wstaniu, kocami i spiworem, ubrana w cieple legginsy i bluze budze sie, co jakis czas z zimna.

Kolejny dzien na pustyni. Zatrzymujemy sie 3 rodzinnym miescie José. Piach i kurz, piach i kurz. Boisko pokryte piachem. Wszystko jest pokryte piachem. Mam olbrzymia potrzebe posadzenia tu kwiatka albo drzewa. Rozgladam sie dookola i widze usmiechniete twarze. Wyglada na to, ze ani drzewo ani kwiatek nie sa tu nikomu potrzebne do szczecia.

Kolejne przystanki to wulkan i laguna solna z trzema rodzajami flamingow. Przy lagunie pod znakami strzegawczymi ktos umiescil plod lamy. Widzialam juz wczesniej plody lamy, ale ten ze wzgledu na znajdujaca sie nad nim czaszke troche mnie przeraza. W Boliwii zmumifikowane plody lamy uzywane sa jako talizmany, mozna jest kupic na prawie kazdym rynku.

"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

errata

normalnie coraz bardziej mam ochotę pojechać tam :)

mayagaramond

buuuuuuuuu, nie dziala mi picasa. Dodawalam zdjecie i nie wiem co sie stalo, ale teraz po zalogowaniu w ogole nie pokazuje zadnych albumow...Czy ma to zwiezek z tym, ze wykorzystalam 99,8% kontyngentu?
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

errata

Cytat: mayagaramond w 05 Paź 2011, 23:38:21Czy ma to zwiezek z tym, ze wykorzystalam 99,8% kontyngentu?

niestety nie pomogę

suegro

Dopiero dziś tu dotarłam.
Ale fajna wyprawa. :)
"Każdy cytat w internecie wygląda na prawdziwy..."

Józef Piłsudski

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

errata

maya ja widzę w Twoim albumie nowe zdjęcia

mayagaramond

Cytat: errata w 05 Paź 2011, 23:20:47
maya ja widzę w Twoim albumie nowe zdjęcia

ja tez :) Ale jaki tam bajzel...Musze posprzatac, wiec na razie nie ogladajcie lol
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

wrobelek0403

mayagaramond a wrzuc linka do pierwszego postu :)
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login