Hot N' Cold, Up N' Down - relacja z urlopu 2010

Zaczęty przez mayagaramond, 11 Wrz 2010, 16:59:28

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

mayagaramond

Plan urlopu byl taki, ze nie bylo planu. Tak naprawde to nawet nie bylismy pewni, czy dojedziemy do Chorwacji, nie zarezerwowalismy tez zadnych kwater i na wszelki wypadek zabralismy spiwory. Namiotu nie, bo nie mamy. Pogoda rowniez nie byla pewna wiec obok bikini, szortow i sandalow w walizce znalazly sie cieple skarpetki, sweter i kurtka.

Pogodynka z radia nie dodawala otuchy - snieg we Wschodnim Tyrolu i Voralbergu - lancuchy obowiazkowe. Nie jechalismy tamtedy, ale Turracher Höhe tez nie jest polozona na wysokosci Zulaw tylko ponad 1700 m n.p.m. Im bardziej oddalalismy sie od Salzburga tym czesciej widzielismy samochody pokryte sniegiem. Zalowalam, ze nie zapakowalam szalika i rekawiczek. H. co pare minut obwieszczal temperature na zewnatrz - 10°C, 9,5°C, 9°C, 8,5°C...5°C, 4,5°C; 3°C; 2,5°C; 2°C; 1,5°C; 1°C; 0°C. Wysiedlismy z samochodu, nic tylko lepic balwana. Stojac tam zastanawialam sie, czy w tym roku zaloze jeszcze sandaly (bez rajstop)?

Nie wiedzielismy dokladnie gdzie sie zatrzymamy, ale zabralismy ze soba pare adresow z interesujacymi kwaterami - niestety zarowno "Alte Schule" - stara szkola przerobiona na pensjonat jak i najstarsza laznia Karyntii nie mialy akurat wolnych miejsc. Laznia ma wolne pokoje dopiero w 2012 roku! Pojechalismy wiec dalej i spontanicznie wynajelismy pokoj w gospodzie, w ktorej jedlismy obiad.

Ale najpierw pojechalismy wydobywac granaty. Dwie godziny tluklam mlotkiem jak szalona wydobywajac mniejsze i wieksze skarby. H. tez nie proznowal. Nigdy bym nie pomyslala, ze wiszenie na scianie, tabuny kurzu i odciski na rekach moga sprawic tyle radochy.

Okolica, w ktorej nocowalismy nazwa sie "Dreiländereck", bo granicza tam ze soba trzy kraje - slowenia, austria i wlochy. Nastepnego dnia wybralismy sie na mala wycieczke do Wloch. Zatrzymalismy sie tez nad Weißensee, ktore mimo tylko 16°C na zewnatrz, caly czas mialo 20°C. Gdyby nie zalamanie sie pogody, woda mialaby ok. 25°C. Nastepnym przystankiem bylo Lago di Fusine. Ale zanim moglismy sie rozkoszowac widokami, musialam poszukac toalety. Kto byl we Wloszech, wie jakie toalety tam maja. No wiec chca nie chcac, a raczej muszac, skorzystalam i jeszcze za to zaplacilam. Ruszlismy dalej i przechodzac kolo jakiegos malego budynku, H. mowi:
- a to nie toalety?
- hm, nie chce wiedziec, jak wygladaja toalety publiczne we Wloszech, po tym jak wiem, jak wygladaja te w restauracji

Ale sie dowiedzialam - toalety publiczna z normalnym kiblem, jak w Uni Europejskiej, czysta, z papierem toaletowym i to za free. Nie powiem, ale Wlochy b. urosly w moich oczach ;) Potwiedzila to pani z radia przytaczajac wyniki raportu o parkingach dla ciezarowek w UE - wloskie znalazly sie w czlowce, deklasujac austriackie i niemieckie. Koniec swiata, panie...

Kolejny dzien, kolejny kraj - ruszylismy w strone Slowenii. Naszym celem byly dawna miasta przemyslowe. W jednym z nich udalo nam sie znalezc stara fabryke, do ktorej mozna bylo wkrasc (bo muzea z przewodnikiem to nie to, co lubimy najbardziej). Jedno z pomieszczen nazwalam "cmentarzem maszyn" - reflektuje ktos moze na stara lokomotywe? ;D
Jechalismy tylko bocznymi drogami, przeleczami przez Aply, z dala od ruchu turystycznego, przez wsie i malutkie miasteczka. Zadbane, tonace w kwiatach, ale nie takie ulozone i ugladzone jak te bawarskie czy austriackie. W Slowenii zdazyl sie nam tez malo zonk - popsula sie klapka od aparatu H...Nie dawala sie zamknac. Ale od czego Polak i jego kraetywnosc - powiedzialam, ze kupimy tasme samoprzylepna i skleimy. Ale od czego Niemiec - H. powiedzial, ze kupimy nie tasme, a "Leukoplast", bo tasma nie bedzie trzymac. I tak skelismy aparat, oczywiscie byl cyrk przy kazdej zmianie filmu. Teraz tylko trzeba kupic nowe body, bo wymiana klapki pewnie w ogole sie nie oplaca.

Zupelnym przeciwienstwem tych malych miejscowosci jest Bled - turystow jak mrowkow, pelno kasyn i hoteli. I wszystko dwa razy drozsze. I poniewaz tylko raz sie zyje to zostalismy tam na noc - w schronisku. Ale dzisiejszy schroniska to nie to samo - dwuosobowe pokoje, telewizor, reczniki, bufet na sniadanie, nie trzeba samemu powlekac poscieli ani jej zdejmowac. Jakby byl basen to jak nic 4* ;D

Ze wzgledu na to, ze znalismy juz zachodnie wybrzeze Istrii, postanowilismy zatrzymac sie nad wschodnim - wybor, tak naprawde nie wiemy dlaczego, padl na Rabac, polozony kilka kilometrow od sredniowieczonego Labinu. Szukalismy miejscowosci autentycznej, ale rabac to raczej festyn - liczba turystow kilkakrotnie przekracza liczbe mieszkancow, pod koniec pazdziernika miasto wymiera. Wieczorem poszlismy na spacer promenada, obsatawiona budkami sprzedajacymi haftowane obrusy, wisiorki, plecione bransoletki i pierdyliard innych pierdol.

Nastepnego dnia udalismy sie na szukanie innej plazy niz ta, ktora mielismy pod nosem, chociaz ta pod nosem byla nieczego sobie. Koromacno oferuje dosc nieoblegana plaze, z fabryka w tle ;D Ale woda jest czysta i widok w druga strone rekomnesuje fabryke. Zreszta je nie moge spedzic dluzej niz godzine na plazy, bo mnie to nudzi. Wieczor spedzilismy na zwiedzaniu Labinu.

Po dwoch noclegach w Rabacu ruszlismy w dalszy droga - do Puli. Pula rozczarowala nas obydwoje. Zaparkowalismy w porcie, pod amifiteatrem. Roznosil sie taki smord, ze po wyjsciu z samochodu myslalam, ze puszcze pawia. Fuj. Pochodzilismy troche po miescie, zjedlismy male co nie co i czym predzej ucieklismy. Do Fazany. Rzekomo ostatniej wioski rybackiej w chorwacji...

I bylo warto, bo Fazana, jest malenka i urokliwa. Sa tam oczywiscie tez turysci, ale w przeciwniestwie do Rabacu nie ma bazaru swiecidelek i tandety. Zostalismy tam prawie trzy dni. Snulismy sie po okolicy, lezelismy na plazy, plywalismy, uciekalismy przed 100-nogowymi krabami, odkrylismy najlepsze piwo Chorwacji. Pierwszy raz w zyciu jadlam trufle i wiem jedno - prawdziwki sa lepsze ;D

Trzeciego dnia opuscilismy Fazane, niestety w deszczu :( Wracalismy do Austrii, ale nie do domu. Chcielismy jeszcze troche pochodzic po gorach w Villgratental. Ale nie skierowalismy sie na autostrade, tylko starym zwyczajem pojechalismy bocznymi drogami, odkrywajac po drodze takie parelki jak Bale albo Buje. Bylismy tez w Porec, ktory b. milo nas zaskoczyl.

Niemilo zaskoczyli nas Slowency w Koprze. Do tej pory nie korzystalismy w Slowenii z austostrady i do Triestu tez nie zamierzalismy jechac autostrada. Niestety Slowency mieli zupelnie inne plany, bo wszystkie kierunkowskazy na triest prowadzily do platnej autostrady. Szkoda tylko, ze nigdzie nie bylo widac stacji benzynowej, na ktorej mozna kupic ta cholerna winiete. Wiec jedzilismy troche po miescie az wreszcie znalezsmy stacje. H. spytal sprzedawcy czy mozna dojechac do Triest nie korzystajac z autostrady.
- Autostrada jest latwiej.

W ogole nie chcial nam pomoc. Ale na szczescie mloda sprzedawczyni wytlumaczyla nam lamanym angielskim jak ominac autostrade. Tak naprawde to nie wkurzylo mnie to, ze trzeba zaplacic za winiete, tylko chamskie kierowanie ruchu na autostrade i jeszcze brak stacji w poblizu. We Wloczech pojechalismy autostrada w kierunku wencji, pozniej udine i w Tolmezzo zjazd na Plöckenpass. Pamietam jak dzic gdy 10 lat temu pierwszy raz jechalam przez Alpy przelecza Brennero. Sciemnialo sie i troche sie balam. Teraz przejazd przez taka przelecz to jak pojechanie do supermarketu. Ale sa tez inne drogi w Alpach, ale o tym za chwile.

Bylo juz po 10, wiec nie bylo szansy na dojechanie do Villgratental. Zatrzymalismy sie przy pierwszym lepszym hotelu w Kötschach-Mauthen, w ktorym palilo sie swiatlo. Okazalo sie, ze byl i pierwszy i lepszy. Szklana kabina prysznicowa, wielki pokoj i przepyszne sniadanie - regionalne sery, wedliny i wlasnej roboty dzemy. Szkoda, ze jadlam je tylko raz. Bylismy chyba jednymi goscimi z samochodem, cala reszta byla na motorach, bo ten hotel (o dzwecznej nazwie Gailtalerhof - kto zna niemiecki, od razu pomyli o "geil" ;) ) jest specjalnie przystosowany do motocyklistow.

Pogoda niezbyt sprzyjala naszym planom, troche padalo, bylo mgliscie. Kiepskie warunki do spaceru, nie mowiac o chodzeniu o gorach. Chcielismy podjechac do jednego z wawazow, ale w drodze zobaczylismy kierunkowskaz "Zollersee" (jezioro Zoller). Postanowilismy wiec wiechac na gore z nadzieje, za moze tam pogoda bedzie lepsza (inwersja pogodowa). Po kilku minutach jazdy skonczyl sie asfalt i zaczale droga zwirowa. Ale nic, jedziemy dalej. Dalej i wyzej. Wyzej. Bez blustrady drogowej, bez mozliwosci zawrocenie, prawie bez zatoczek, na ktorych moga sie wyminac samochody. Nie wiem, czy mogla przez ktora nie bylo widac spadku 1000 m pomagala czy szkodzila. Mijajac jakiegos rolnika kazalam H. zapytac, czy jeszcze daleko.
- 5 km.

Rownie dobrze mogl powiedziec, ze jeszcze 150, przy tej drodze nie mialo to wiekszego znaczenia.

Facet widzac moja przerazona mine, powiedzial:
- mgla gestnieje, zaraz nic nie bedzie widac, swiarla nic panu nie pomoga. I w smiech. H. tez, a ja prawie w ryk.

Dawno sie tak nie balam. Zreszta H. tez powoli przechodzila ochota na smiech. Po jakim kilometrze dojechalismy do miejsca, w ktorym mozna bylo zawrocic. Powiedzialam, ze dalej nie jedziemy, mozemy isc na piechote, ale nie samochodem. I tak zrobilismy. Zostawilismy samochod pod brama oznakowana szyldem "uwaga - zly byk"

Do jeziora niestety nie dotarlismy, mgla gestniala i nic nie bylo widac, a musielismy jeszcze zjechac na dol. Najpierw obzaralam sie malinami, bo kto wie - moze to moj ostatni posilek. Ale moj maz sprowadzil nas w calosci na ziemie. Powiedzialam, ze od teraz spedzam urlop wylacznie w dolinie ;D

Nic z tego, przed nami przeprawa przed Alpy, ale troche szersza i z balustrada. Ostaniego dnia urlopu poszlismy na niewielki spacer (bo wedrowa nazwac tego nie mozna) z Unterstalleralm do Oberstalleralm i pozniej jeszcze nad wodospad. Pogoda zlitowawa sie nad nami, nie padalo i nawet troche wyszlo slonce. Ostanim przystankiem byl Lienz - male miasto we Tyrolu. Obejrzec mozna przy okazji, specjalnie nie warto jechac.

A tu moje foty:

http://picasaweb.google.de/mayagaramond/Sommerurlaub_2010?authkey=Gv1sRgCLask7GSk6j-3wE#
















Dodany tekst: 11 Wrz 2010, 18:21:52

Kupilam tylko jedna pare butow - buty na rzepy do wody ;D

Oprocz tego przywiozlam z Chorwacji ser, piwo i Krostule (cos jak nasze faworki), a z tyrolu trzy rodzaje sera ;D
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

nionczka

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

Cytat: nionczka w 11 Wrz 2010, 19:49:29
Bylas pod moim domem i nie wpadlas na kawe? No wiesz co?
http://picasaweb.google.de/mayagaramond/Sommerurlaub_2010?authkey=Gv1sRgCLask7GSk6j-3wE#5515631882593525426

pukalam i nikt nie otworzyl ;D

W Fazanie jest podobny budynek (niestety nie mam zdjecia) tylko do renowacji i to bedzie moj Grand Hotel ;D
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

ishka82

mayagaramond, pięknie aż dech zapiera :D Cudne wakacje i przepiękne widoki :)

errata

ale zazdroszcze :) Pięknie po prostu pięknie :D

magoo

mayagaramond super
widoki piekne i wakacje widac bardzo ciekawe :)
fajne sa takie objazdowki

mayagaramond

A tu jeszcze zdjecie trasy, jaka pokonalismy:
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

sonja

mayagaramond piękne zdjęcia  :dreaming: tylko Ciebie za mało, liczyłam na kolejną ciekawą sesję jak w Hiszpanii czy we Włoszech :)

mayagaramond

#8
Cytat: sonja w 11 Wrz 2010, 20:34:25
tylko Ciebie za mało, liczyłam na kolejną ciekawą sesję jak w Hiszpanii czy we Włoszech :)

bo te foty ja robilam. H. fot na razie w ogole nie ma, trzeba je najpierw wywolac wtedy dowiemy sie, czy wyszly ;D I czy "leukoplast" byl dobrym pomyslem ;D
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

zosia2007


rubin04

#10
Maya widać że urlop udany (tylko ta zima brrr...)  i przyznaję ze troszkę zazdroszczę, bo teraz ze wzgl. na P. nie możemy już tak pojechac za bardzo w ciemno (przez jakiś czas) a wiem, jako fajne tak jechac przed siebie bez planu...

No nic pozostają mi zaplanowane (mniej wiecej) rejsy :)

I też uważam ze za mało Ciebie na zdjeciach!



Dodany tekst: 12 Wrz 2010, 00:52:31

..a no i co do granatów - dłubanie granatów to genialna sprawa - kiedyś w Rosji nadłubałam ich trochę (tak jakoś z garść ;) )
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login
  Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

ddu

fajnie, fajnie, ale dobrze, że już maya wróciła ;)

cherry

Maya - fajny opis urlopu.

Cytat: mayagaramond w 11 Wrz 2010, 17:59:28odkrylismy najlepsze piwo Chorwacji.
Ciekawa jestem jakie...Karlovacko czy Ozujsko
Cytat: mayagaramond w 11 Wrz 2010, 17:59:28Pierwszy raz w zyciu jadlam trufle i wiem jedno - prawdziwki sa lepsze
Tez juz probowalam i jakos tak se...chyba nie jestem Feinschmecker...
podobno lepiej sprobowac trufli w centrum polwyspu...
Nasz wyjazd troche sie przesunal i musimy skrocic  :zly:, ale jeziora napewno beda, potem Istria, dopisalam Labin-Rabac, Fazan do mojej listy :-)
Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better. (Samuel Beckett)

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

#13
Cytat: cherry w 13 Wrz 2010, 11:02:13Ciekawa jestem jakie...Karlovacko czy Ozujsko


nie, Favorit ;D Nam najlepiej smakowalo.




Dodany tekst: pon, 13 wrz 2010, 09:05:50

Cytat: cherry w 13 Wrz 2010, 11:02:13Nasz wyjazd troche sie przesunal i musimy skrocic  zly,

szkoda :(  :empathy: :empathy:

Na ile teraz jedziecie?



"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

cherry

Cytat: mayagaramond w 13 Wrz 2010, 11:05:20Favorit
aaa..Favorit...znam...ja to sie w HR malvazja opijam
Cytat: mayagaramond w 13 Wrz 2010, 11:05:20Na ile teraz jedziecie?
Mialy byc 2 tyg...teraz 9 dni, ale i tak sie ciesze...chyba zrezygnujemy z Zagreb...nastepnym razem
Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better. (Samuel Beckett)

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

Cytat: cherry w 13 Wrz 2010, 11:10:31Mialy byc 2 tyg...teraz 9 dni, ale i tak sie ciesze...chyba zrezygnujemy z Zagreb...nastepnym razem

my bylismy 10 dni, ale kilka spedzilismy w Karyntii / Villgratental.

"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

inkageo

Fantastycznie :) Zazdroszczę :) Ale dobrze, że już jesteś :beer:
Imagine there is no hate

mayagaramond

"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

salsa

Maya super urlop ale Ciebie mogłoby być wiecej na fotkach :)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mąż mężem ale życie prywatne trzeba mieć ;)

mayagaramond

Zapomnialam o najwazniejszym ;D W fazanie byl minifestiwal kulinarny i opilam sie koktajli za wszystkie czasy - jeden kosztowal 15 kun to jest 2€ ;D ;D
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"


Angie


Anupka

#22
mayagaramond - z opisu - urlop moich marzeń! A teraz idę fotki oglądać!

Dodany tekst: 14 Wrz 2010, 13:56:18

Tak jak myślałam, zdjęcia tylko potwierdziły odczucia z opisu - cudooooownieeee!
I`m looking strange in the mirror of truth, I`m not immortal I`ve lost my youth...

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

#23
Tu jeszcze mala fota Karlsbad - to jest ta najstarsza laznia chlopska w Alpach, ktora wspomnialam w relacji

http://www.badkleinkirchheim.at/de-wellness_kaernten-karlbad.shtml

(zdjecia u gory strony) - woda zawierajaca radon jest podgrzewana goracami kamieniami.

Maja tam tylko 7 pokoi, nie ma tam pradu ani telefonu, a wolne miejsca maja dopiero w 2012 roku ;D

Mozna sie umowic na sama kapiel, ale z tygodniowym wyprzedzeniem.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

Anupka

Super :) maya, a napisz jeszcze coś więcej na temat wydobywania granatów? Skąd pomysł? Robiliście to legalnie, czy nielegalnie? Skąd wiedzieliście gdzie szukać, itd.?
I`m looking strange in the mirror of truth, I`m not immortal I`ve lost my youth...

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login