Kto byl na wymianie w DE? (liceum, studia)

Zaczęty przez mayagaramond, 09 Wrz 2009, 20:19:10

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

mayagaramond



Hej!

Niektore z Was wiedza, ze biore udzial w konferencji i mam mowic o niemieckiej mlodziezy z polskiej perspektywy. Nie ma byc to rozprawka naukowa, tylko raczej opis doswiadczen.

Dlatego tez jestem ciekawa, waszych spostrzezen - roznice, podobienstwa, co was zaskoczylo (mile i niemile) itp. Ogolnie wszystko co wam do glowy przyjdzie.

:beer: :beer: :beer: bedzie regularnie polewane



Dodany tekst: 10 Wrz 2009, 16:37:35

Nie wierze - nikt nie byl na wymianie???
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

wrobelek0403

a co rozumiesz pod pojeciem wymiana - musi byc jakis dłuzszy okres?? ja byłam raz na studiach w saarbrucken przez tydzien, wymiana studentów prawa, potem oni byli u nas. w sumie 10 osób, program rozrywkowo-edukacyjny, obwiezli nas po instytucjach unijnych (stasbourg, luxembourg), były wykłady na uczelni, a wieczorami :party: z gotowaniem narodowych potraw itp  :mocking:

brałam tez udział w drugiej, ze studentami z Bayreuth. Ich było 10 chłopa, u nas same prawie laski lol jeden mieszkał u mnie w mieszkaniu, ja niestety juz nie pojechałam, choć kolega ponoc przygotowywał sie na moje przyjecie lol

moje spostrzezenia: na poczatku podchodzili do wszystkiego z rezerwa, traktowali to jako doswiadczenie edukacyjne, a nie towarzyskie - dla nas istotniejszy by ten drugi aspekt. Rozkrecali sie na koncu, w oparach alkoholu oczywiscie ;)
My raczej organizowalismy wycieczki krajoznawcze - zwiedzanie krakowa, wieliczka, zakopane, oswiecim - zawsze na ich wyrazne zyczenia. Oni dla nas wykłady o prawie porownawczym, spotkania z profesorami, prezentracje porgramu LLM itd.
wogole Niemcy mieli powazniejszy stosunek do studiow niz my - oni sie wymieniali przy organizacji naszego czasu, chodzili na zajecia w czasie wymiany. My zostawialismy studia na tydzien i zajmowalismy sie tylko nimi.

porozumiewalismy sie po angielsku, bo u nas mało kto mowił swobodnym niemieckim. Poza tym - do blizszych kontaktów najbardziej ciagneli Niemcy polskiego pochodzenia lub Polacy wychowani w Niemczech - oni tez byli motorem tych wymian.

Finansowo opieralismy sie na http://www.dpjw.org/html/index.php co było szczegolnie wazne dla nas.
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mayagaramond

wrobelek0403 - dzieki :)

A zauwazylas jakies inne roznice w mentalnosci (albo i poodbienstwa)? Byla jakas sytuacja, ktora cie zdziwila, wprowadzila w zaklopotanie (albo na odwrot ze oni czemus sie dziwili)?
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

zosia2007

maya ja kiedys w dwa razy na takiej wymianie (po 2 tyg) - raz w podstawówce raz w liceum. Wśród młodzieży wszystko było ok, jakos szczególnie się nei różniliśmy, no może tylko tym że w DE jest chyba wychowanie bezstresowe uprawiane :)

Jednak najbardziej sie wkurzylam/zdziwiłam jak własnie w podst mielismy jeden dzien u rodzin niemieckich i Gisela (nasza gospodyni) bardzo sie zdziwila jak wyjelysmy z koleaznka aparat kodaka (taki na klisze) i zaczelysmy robic zdjecia. Nie mogla uwierzyc ze w PL sa kolorowe telewizory i aparaty fot. A to byl rok 1997-1998 :crazy:

zosia2007

no to jeszcze jedna historia. pozniej te dzieci u ktortych bylismy przyjedzaly do nas do PL tez na 2 tyg i mialy mieszkac w rodzinach. No i ich rodzice, idąc chyba ze rozumowaniem Giseli doszli do dwniosku ze nie dosc ze Polska - kraj biedny to ich dzieci jada na samiutki wschod (70km od granicy z ukraina) wiec tam to juz bieda z nedza :D
no i sie okazalo ze ich niemieccy rodzice spakowali im roznego rodzaju konserwy, chleby, takie dotowe dania no bo przeciez u nas bieda i te ich biedne dzieci nie beda mialy co jesc :D

Mi sie trafily takie powiedzmy rodowite niemki - ok 100kg wagi ktore wpierniczaly jak glupie cokolwiek moja mama lub babcia ugotowaly :D a pierogi to chcialy na wynos to niemiec zawiezc bo tak im smakowaly :D

sonja

Ja podczas tego 3 tygodniowego kursu (Niemka w pokoju i większość Niemców w grupie) zauważyłam są zdecydowanie bardziej śmiali niż my. Ale też bardziej wymagający, walczący o swoje. No i dla nich było wszystko jedno czy jestem z Polski czy z Rosji ;D chyba pojęcie o wojnie mieli średnie bo rzekomo Polska walczyła u boku Rosji ;D

Tak poza tym, ale raczej Ci się to nie przyda:
Zaskoczyły mnie stringi w kostiumie kąpielowym 14-latki (podkreślam, że było to 7 lat temu, dziś pewnie by mnie to nie zaskoczyło ;D ).
No i to, że zamiast ludzkich leków używała leków dla koni, które dał jej tata weterynarz :D

OlaFasola

Ja przez pół roku mieszałam w jednym mieszkaniu z Niemką podczas erazmusa w Hiszpanii.
Poznałam tam rónież sporo Niemców. Zawsze bardzo grzeczni i pomocni, ale przy głośnych i zabawowych Hiszpanach byli baaaardzo zrównoważeni i akuratni. Jeśli chodzi o różnice pomiędzy nami a nimi to chyba są bardziej pewni siebie, wiele rzeczy traktują bardzo serio.
Z ciekawostek i dla mnie rzeczy "dziwnych" to kanapki z żółtym serem i na to grubą warstwą marmolady oraz nie płukanie naczyń z płynu, fujjj.

wrobelek0403

mayagaramond nie mam takich doswiadczen jak laski ;) to było raptem 5 lat temu :)

acha, od nas jak ktos jechał na stypendium, musiał miec odpowiedni poziom jezyka, a spotkane w saarbrucken Francuzki mowiły po niem ledwo, a dostawały stype - taka mała dyskryminacja (to jeszcze przed wejsciem do UE było).

no i w kwestii erasmusowej, to mam takie doswiadczenia jak OlaFasola - nemcy zawsze spokojni, zostawiali po sobie porzadek, no i w naszym akademiku byli praktycznie sami niemcy (to był najtanszy i najbardziej zabawowoy akademik), niemki wolały drozszy i spokojniejszy, albo mieszkania ;)
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

bozena.dp

ja byłam przez rok w DE jak au-pair, ale moja gastmutti była polką, więc nie bardzo umiem ci odpowiedzieć na to pytanie ;D

calla

#9
Cytat: mayagaramond w 11 Wrz 2009, 11:53:47
zosia2007 - o raju!!! Takich doswiadczen mi wlasnie brakuje...Ale kolezanke, ktora byla w szwajcarii zapytali czy zna czekolade. Powiedziala, ze nie lol lol

Maya, jak takich doswiadczen Ci brakuje, to ja tez Ci podam kilka.

1. Czy mam w domu pralke?
2. Ucza obslugiwac odbieranie telefonu (zielona/czerwona sluchawka). Jak wejsc w ksiazke adresowa?
3. Kiedys ojciec kolegi mojego P. pokazywal jak sie obsluguje pilota od TV.
4. Uwazaja, ze w PL jest taka zima jak na Syberii. A jak wrocilam teraz znad morza, to nie wierzyli, ze sie tak opalilam w PL.

U mnie zadna to wymiana studencka nie jest, tylko zwykle codzienne zycie.
Wenn Dir das Leben eine Zitrone gibt, mach Limoncello ;)

calla

Cytat: konwalia w 11 Wrz 2009, 21:50:04
bo my w ziemiankach w PL mieszkamy lol

Chyba tak ;-)

Ale dla mnie to jest wstyd, ze oni nie maja bladego pojecia o kraju, z ktorym sasiaduja.
Wenn Dir das Leben eine Zitrone gibt, mach Limoncello ;)

mayagaramond

#11
Dzieki dziewczyny :)

A jak widziecie (widzialyscie) niemiecka mlodziez czy tez studentow? Wrobelek napisala np. ze np. wolniej sie rozkrecali (przypomniala mi sie moja pierwsza impreza urodzinowa w DE, kazdy stal i piwem i rozmawial..., myslalam, ze umre z nudow, fakt, ze nie bardzo sobie moglam pogadac, ale matko boska, zero tancow!!!)


Dodany tekst: 12 Wrz 2009, 18:24:09

Cytat: bozena.dp w 11 Wrz 2009, 19:48:55
ja byłam przez rok w DE jak au-pair, ale moja gastmutti była polką, więc nie bardzo umiem ci odpowiedzieć na to pytanie ;D

a mialas kontakz np. z mlodzieza niemiecka?
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

zosia2007

Cytat: mayagaramond w 12 Wrz 2009, 19:23:17A jak widziecie (widzialyscie) niemiecka mlodziez czy tez studentow? Wrobelek napisala np. ze np. wolniej sie rozkrecali (przypomniala mi sie moja pierwsza impreza urodzinowa w DE, kazdy stal i piwem i rozmawial..., myslalam, ze umre z nudow, fakt, ze nie bardzo sobie moglam pogadac, ale matko boska, zero tancow!!!)

a u nich wogole istnieje cos takiego jak taniec? :D :D :D

my tylko do pubów chodzilismy albo na kregle ;D

mayagaramond

#13
Cytat: zosia2007 w 12 Wrz 2009, 19:24:40
a u nich wogole istnieje cos takiego jak taniec? :D :D :D

niektorzy tancza, inni nie. Ale te domowe imprezy na ktorych ja bylam, byly bez tancow. Ale na studiach mialam kolezanki, niemki, ktore tanczyly i to dobrze.



Dodany tekst: 12 Wrz 2009, 19:44:59

Cytat: doda w 12 Wrz 2009, 20:30:48a jak byłam na kursie językowym w monachium w wieku 18 lat to się liczy jako wymiana?


liczy sie liczy, ogolnie liczy sie wszystko co wychodzi poza przejazd przez niemcy w drodze do wloch albo francji ;)

"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

callja

Byłam w Niemczech na stypendium erazmusa - w Wuppertalu (wydział zamiejscowy Hochschule fuer Musik w Kolonii). Jeden semestr - ogołem byłam tam około czterech miesięcy. Ogólnie miło wspominam ten okres, z jednym wyjątkiem - koszmarnej koordynatorki wymiany międzynarodowej, która nie robiła dokładnie NIC, ludzi eprzyjeżdżali do Niemiec nie mając zapewnionego lokum, zostawiano ich samym sobie, a o podbicie dokumentów (bez pieczątek musiałabym zwrócić koszt nauki) prosiłam babę 2 miesiące. Ciągle była "zajęta". Pomogły mi babki z administracji w Wupertalu (anioły nie kobiety, przemiłe i pomocne), i w końcu pojechałam do Kolonii, przydusiłam babę do ściany - z wielkim fochem w końcu podbiła mi papiery, cała zabawa trwała jakieś 3 minuty, za to foch baby - kosmiczny, przerwałam jej beztroskie konwersacje przez telefon... W efekcie mieszkałam najpierw u koleżanki, Polki, tez śpiewaczki, a po kilku dniach zapewnila mi ona miejsce w dawnym hotelu pielęgniarskim w samym centrum Wuppertalu - żeby było śmieszniej, połozonym na terenie szpitala, który zagrał potem w filmie "Księżniczka i wojownik" z Franką Potente ;)

Cały pobyt przypadł na jesień/zimę, więc życie towarzysko-zwiedzaniowe wiodłam mało intensywne, było po prostu za zimno. Intensywnie czepiał się mnie pewien dość obleśny Anglik, łaził za mną, usiłował zaprosić na jakąś imprezę w domu (grzecznie się wymówiłam), a gdy odmówiłam wspólnego wyjścia do restauracji - obraził się na mnie do tego stopnia, że do końca mojego pobytu tam udawał, że mnie nie poznaje :point_lol: Na sale do ćwiczenia trzeba było czatowac wedle bardzo dziwnej procedury, więc całe dnie przesiadywałam na uczelni, a dni krótkie - mijały błyskawicznie. Towarzystwo studenckie baaardzo międzynarodowe, najwięcej liczebnie było Koreańczyków i Rosjan/Ukraińców, studenci niemieccy byli właściwie w mniejszości. Ze strony nabyterj wiedzy jestem z wyjazdu bbb zadowolona, w dodatku moja niemiecka profesorka (wyjątkowo kochana kobieta) pozwoliła mi korzystać ze swojego księgo- i nutozbioru bez ograniczeń. W efekcie przywiozłam do Polski imponujące trofeum w postaci około 3500 stron nut, do tej pory korzystam z tego dobrodziejstwa z radością i satysfakcją. Grant pieniężny przyznany mi przez erazmusa był na tyle skromny, ze moja profesorka dowiedziawszy się o jego wysokości regularnie dopychała mnie ciastkami, bo sądziła, że głoduję ;) Chcąc kupić sobie kilka partytur bez mrugnięcia okiem szorowalam cudze podłogi - korona mi z głowy nie spadła, a zawsze jakąś kaskę zarobiłam.

Ogólnie - nie żałuję, aczkolwiek dość znamienne, że nie mam kontaktu z NIKIM z okresu stypendium... wszystko się rozpłynęło. Inna sprawa, że mija już 5 lat od tego czasu. Ale wiedza pozostała, a chyba o to jednak chodziło ;)
Nie obrażaj się sam... inni zrobią to lepiej!!! /by teściowa tutora mego ;) /

wrobelek0403

Cytat: mayagaramond w 12 Wrz 2009, 18:23:17
Dzieki dziewczyny :)

A jak widziecie (widzialyscie) niemiecka mlodziez czy tez studentow? Wrobelek napisala np. ze np. wolniej sie rozkrecali (przypomniala mi sie moja pierwsza impreza urodzinowa w DE, kazdy stal i piwem i rozmawial..., myslalam, ze umre z nudow, fakt, ze nie bardzo sobie moglam pogadac, ale matko boska, zero tancow!!!)


o wlasnie jeszcze mi sie przypomniało - jak bylismy w Saar, to był akurat poczatek roku akademickiego i dostalismy zaproszenie na impreze integracyjna. No wiec o WYZNACZONEJ godzinie zaczeli sie złazic ludzie do czegos co wygladało jak swietlico-harcowka lol było powitania, podziekowania dla organizatorow, a potem kazdy otworzył piwo i zaczeli gadac. :padam:

matko bosko, mało nie umarlismy ze smiechu lol lol lol
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

chudonoga

Byłam i na wymianie szkolnej (około 1998/99) i na Erasmusie (semestr w roku 2004), w sumie oba wyjazdy miło wspominam.

Co mnie zaskoczyło:
- młodzi Niemcy boją się obcokrajowców. Unikali Erasmusów jak tylko mogli, nie przychodzili na imprezy, nie zgadywali, ignorowali nasza obecnosc na zajęciach. Robili co mogli, żeby nie zamieszkać w tym samym akademiku co Erasmusi i inni studenci-obcokrajowcy oraz blokowali dostęp obcokrajowców do akademików zamieszkanych przez Niemców (przez Radę Akademika, listy polecające, castingi na mieszkańca i inne takie). Przy czym nie chodziło tylko o Erasmusów z Europy Wschodniej, ale także o Hiszpanów, Włochów, Francuzów, Irlandczyków etc.
- niemieccy studenci sprawiali wrażenie nieco ekhm... infantylnych. Na wykładzie (nauki społeczne) przerysowywali dokładnie (z użyciem cyrkla i linijki) z tablicy schemat typu kółko - strzałka kółko. Rysowali kredkami, podkreślali kolorowymi mazakami, przy torbach dyndały im maskotki.
Kompletnie zadziwiła mnie studentka, która rozpoczęła prezentację (na zaliczenie zajęć) od... rozdania żelków Haribo i komentarza "chciałam żeby zrobiło się Wam miło".
- sposób przekazywania informacji przez kadrę: w porównaniu z wrocławską uczelnią pełen profesjonalizm, przy czym nie erasmusowałam na żadnej wiodącej uczelni, tylko prowincjonalnym uni. Wykładowca zawsze przygotowany (co na UWr wcale było oczywistością), używał Power Pointa albo chociaż rzutnika i folii. Po 4 latach słuchania wykładów w stylu "mówię-co-mi-akurat-do-głowy-przyjdzie" byłam baaardzo mile zaskoczona. 75% kadry naukowej z którą miałam do czynienia w Polsce posłałabym do Niemiec na szkolenie pt "Jak prowadzic zajęcia".
- mam wrażenie, że niemieccy studenci bardziej angażowali się w sprawy uczelni, różnego rodzaju kluby, zgromadzenia, organizacje itp, itd. Na mojej alma mater dominowało podejście "zaliczenie + imprezka", na lokalnym uni w nNemczech każdy gdzieś działał, tablica ogłoszeń uginała sie pod zaproszeniami na spotkania, informacjami o nowych inicjatywach itp.


didi_loczek

mayagaramond nie wiem czy Ci pomogę  :blush:

tak od około 2003 roku byłam częstym gościem w Niemczech, w instytucjach naukowych że się tak ogólnie wyrażę.
W dziedzinie, w której ja "siedzę" pracuje stosunkowo mało Niemców, dlatego bardzo duży procent pracowników to obcokrajowcy
szczególnie ze wschodu (Rosjanie, Chińczycy, Hindusi, itd) no i Polacy.
Do nas odnoszą się z pewną rezerwą, chociaż nie mogę powiedzieć że nieprzyjaźnie. Raczej nie spotkałam się z takim traktowaniem,
które pozwoliłoby mi odczuć że jestem w jakiś sposób gorsza. Kontakty ograniczamy tylko do pracy, nie ma wspólnych wyjść do knajpy
czy na wspólnego kosza.
Jeśli już to Niemcy z Niemcami, Polacy w swoim gronie :)

Inaczej ma się z obsługą techniczną przy eksperymencie (technicy). Nie mogli przeżyć, że takie Polaczki przyjeżdżają i zarabiają więcej niż oni.
Odnosili się do nas z wrogością, za każdy nieumyty kubek czy nieporządek automatycznie obwiniali nas. Doszło do tego, że zamontowali
dodatkowy kluczyk odcinający prąd w kuchni żebyśmy nie mogli ugotować sobie herbaty czy podgrzać coś w mikrofali podczas 8-godzinnego
dyżuru przy eksperymencie. To taki ekstremalny przypadek.

Przypomniała mi się jedna historia: raz jeden bardzo szanowany profesor zaprosił na kolację do swojego domu delegację z naszego Uniwersytetu,
(która akurat przebywała z wizytą w FZJ) same szychy, prorektorzy, dziekani, byli też przedstawiciele niższej klasy czyli doktoranci ;)
No i na koniec imprezy wchodzi gospodarz z wielką tacą, a na tacy.............
same rolki papieru toaletowego ;D każdemu na pamiątkę bo w Polsce są kłopoty z takimi artykułami.
Polacy pobledli........ a było to całkiem nie tak dawno  :padam: Ot taki niemiecki humor
Więc czasem traktują nas jak dzicz azjatycką ;D

Z drugiej strony... był tutaj taki jeden sławny doktorant z Rosji, wybrał się do Aachen rowerem AUTOSTRADĄ  :crazy:  :crazy:  :crazy:
Jechał pasem awaryjnym, ale zaraz za zjazdem kierowcy zaczęli dzwonić na policję i go zgarnęli. Sprawa się wydała bo nie miał przy sobie
dokumentów i jedyne co podał to nazwisko opiekuna z instytutu.


chudonoga

Cytat: sonja w 14 Wrz 2009, 18:02:03
Mi by się zrobiło bardzo miło :D kocham żelki Haribo :D

pewnie, że miło, kto nie lubi miśków Haribo? ale przez chwilę myślałam, że to nawiązanie do jakieś reklamy czy tradycji szkolnej, taki za przeproszeniem kod kulturowy, którego nie chwytam.

i przypomniało mi się jeszcze jedno: odniosłam wrażenie, że Niemccy z dawnego RFN delikatnie mówiąc nie przepadają za tymi z dawnego NRD. Przy każdej mozliwej okazji podkreślali ile to nie pieniędzy rząd nie wpompował we wschodnioniemiecką gospodarkę i poszło jak krew w piach.
Polaków to nawet stawiali za wzór, że w przeciwieństwie do "Ossis" tacy ambitni jesteśmy i samodzielni, że generalnie nam się chce i nie czekamy, aż nam z nieba spadnie, tylko zakasujemy rękawy i bierzemy się do roboty.

mayagaramond

chudonoga co do Ossis i Wessis to sie zgadzam. Chyba w zeszlym roku latem H. po powrocie z centrum mowi: "ale tlumy, pelno obcokrajowcow, Francuzow, Amerykankow, Wlochow i Niemcow ze wschodnich landow" lol lol lol (H. rozpoznaje po akcencie kto skad on jest, kiedys zapytal dwoch gosci w windzie w windzie w NY - jestes z Rottweil? Miny tych dwoch - bezcenne lol lol
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

calineczka

Studiowalam w Niemczech, na Erasmusie w Belgii tez paru Niemcow mielismy. Ogolnie zgadzam sie z przedmowczyniami. Z zalozenia sa spokojniejsi, bardziej zrownowazeni od nas (przewaznie, bo na Erasmusie mielismy dwie Niemki, ktore balowaly nie gorzej niz Polacy:). Faktycznie, na Erasmusa pojechali glownie, zeby nauczyc sie jezyka, aspekt towarzyski jakos mniej ich interesowal. Na wykladach na pewno sa bardziej pewni siebie niz Polacy. Nie boja sie zadawac najglupszych nawet pytan, nie boja sie, ze 'wyjda na idiotow'. Pytaja do bolu, chca sie czegos nauczyc. Swobodniej odnosili sie do wykladowcow, bez problemu mowili na 'ty'. Polscy studenci mieli z tym problem, byla ta bariera profesor-student. Odpowiadali pytani, poza tym seidzieli cicho.

Z drugiej strony zaskakujacy dla mnie byl fakt, ze jakos wiecej czasu zajmuje mlodym Niemcom rozpoczecie zycia 'na powaznie'. Bardzo czesty scenariusz to zmiana kierunku studiow po roku, czasem dwoch od rozpoczecia. Bo jednak sie nie odnalezli i chcieliby robic co innego. I jakos tak bez stresu, zupelnie na luzie. Takze studiuja czesto wcale nie 5 a 6-7 lat, bez problemu. Pozniej moze jakis staz, jakies studia podyplomowe, wyjazd za granice, 'zeby podszkolic jezyk', a wszystko na koszt rodzicow lub przy ich wyraznej pomocy. Z moich obserwacji wynika, ze duzo wiecej czasu zajmuje im rozpoczecie doroslego zycia. W tym czasie moi znajomi z Polski probowali jak najszybciej zrobic magistra, znalezc porzadna prace, zeby juz zejsc rodzicom z plecow, nie byc na ich utrzymaniu. Rok dziekanki dla Polaka to prawie koniec swiata, Niemcy bardzo czesto robia sobie rok przerwy w studiach, bez stresu.

Ci, ktorych spotkalam mowili bardzo dobrze jezykami obcymi. Swietny angielski to byla norma, do tego bardzo czesto francuski lub hiszpanski, plynnie. I to na poczatku studiow. Na studiach zaczynali trzeci jezyk obcy. Ale tutaj nie wiem czy na to wplywu nie mial charakter uczelni, mozliwe, ze wlasnie takich ludzi przyciagal. Na pewno wiecej podrozuja od nas.

mayagaramond

calineczka - dziekuje!!! Bardzo ciekawe obserwacje. szczegolnie te odnosnie usamodzielnienia sie. Bo z jednej strony byli samodzielni (mieszkali sami), pamietam, ze nawet jak dom rodzinny byl w okolicy to oni i tak albo w akademiku albo w WG, ale to studiowanie latami to prawda, zawod - student ;D. Teraz juz moze nie, bo wiekszosc uniwerkow wprowadzilo karne oplaty za zbyt dlugie studiowanie.
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

suegro

Cytat: calineczka w 15 Wrz 2009, 14:21:36Z drugiej strony zaskakujacy dla mnie byl fakt, ze jakos wiecej czasu zajmuje mlodym Niemcom rozpoczecie zycia 'na powaznie'. Bardzo czesty scenariusz to zmiana kierunku studiow po roku, czasem dwoch od rozpoczecia. Bo jednak sie nie odnalezli i chcieliby robic co innego. I jakos tak bez stresu, zupelnie na luzie. Takze studiuja czesto wcale nie 5 a 6-7 lat, bez problemu. Pozniej moze jakis staz, jakies studia podyplomowe, wyjazd za granice, 'zeby podszkolic jezyk', a wszystko na koszt rodzicow lub przy ich wyraznej pomocy. Z moich obserwacji wynika, ze duzo wiecej czasu zajmuje im rozpoczecie doroslego zycia. W tym czasie moi znajomi z Polski probowali jak najszybciej zrobic magistra, znalezc porzadna prace, zeby juz zejsc rodzicom z plecow, nie byc na ich utrzymaniu. Rok dziekanki dla Polaka to prawie koniec swiata, Niemcy bardzo czesto robia sobie rok przerwy w studiach, bez stresu.

Super, że mają takie możliwości

Ja się do wszystkiego spieszyłam, do pracy, do nauki, mimo, że w sumie nie musiałam, bo rodzice chcieli/mogli mnie bez problemu utrzymywać.

A z perspektywy czasu widzę, że wybór studiów w liceum to był tak naprawdę przypadek.

Teraz żałuję, że sobie nie zrobiłam przerwy i nie pojechałam w podróż dookoła świata :)
"Każdy cytat w internecie wygląda na prawdziwy..."

Józef Piłsudski

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login