Katastrofy kulinarne czyli kuchnia z odrobina dystansu

Zaczęty przez mayagaramond, 09 Lip 2009, 22:08:10

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

zosia2007

ja mialam z 12 lat i tato mial wrocic ze szpitala po dosc dlugim czase chcialysmy z mloda upiec mu ciasto wiec doszlysmy do wniosku ze zrobimy jablecznik (ciemny biszkopt) z jablkai. Oczywiscie wszystko w/g przepisu mamy tylko zamiast dac 2-3 jabkla dalysmy 2 kg zeby byl lepszy :D

oczywiscie musialysmy piec na dwie blachy bo sie ciasto nie zmiescilo do jednej no i wyszedl zakalec, ale ojciec i tak zjadl kawalek mowiac ze lepszego ciasta nie jadl :D co sie stalo z reszta ciasta nie wiem, oficlana wersja ze tacie tak smakowalo ze w nocy zjadl 2 blachy lol lol lol

Kasia

spieprzyłam sernik (czekoladowy ze strefowego przepisu)
nie chcialo mi sie go robic dzien wczesniej wiec finał był taki że calutki sernik wylał mi sie na jasny dywan lol

moniulinek

Robiłam kiedyś z mamą ciasto na pizze. Do tej pory nie wiem jak to zrobiłyśmy i jakich proporcji użyłyśmy, że zamiast cienkiego ciasta wyszło nam ciasto drożdżowe, wystające aż ponad blachę (no, z 6 - 7 cm wysokości miało)  :rotfl:

vobi


justynaaaa2

ja też mam kilka na swoim koncie ;) w sumie wszystkich nie pamiętam, ale kilka to:
- czekolada robiona w kąpieli wodnej, wzięłam garnek taki do gotowani na parze, na sitko postawiłam miskę szklaną z czekoladą połamaną na kawałki no i nagle trach - miska pękła i była czekolada ze szkłem  :crazy: teraz tylko rozpuszczam w metalowej misce :D
- sernik z brzoskwiniami robiony z mamą - z jedngo przepisu ( na 1 małą tortownicę) wyszły nam 2 wielkie tortownice a sernik po upieczeniu pływał ;) w smaku pyszne, ale był to bardziej mus serowy niż sernik :)
- placek z wiśniami, wypłynął mi cały z formy jak zaczął rosnąć, potem się okazało, że surowe ciasto miało mieć konsystencję zwartą i trzeba ją było rozwałkować a moje miało baaardzo płynną  :crazy:
- babeczki takie, że foremka miała być z czekolady a w środku mus śmietankowy, żeby zrobić foremkę to trzeba było oblać papilotkę czekolada w środku i zamrozić, ale że nie bardzo mi szło zrobiłam kilka na próbę, wsadziłam do zamrażalnika - efekt to cała szuflada płynęła czekoladą a mus został zjedzony ze szklanych miseczek :D
- pierniczki bożonarodzeniowe twarde tak, że zabijać mozna było, oczywiście ciasto było za rzadkie więc dodawałam mąki w rezultacie dodałam jej 2 razy tyle co było w przepisie  ;) wszystko poszło do kosza
no i jak widać wszystkie moje katastrofy są słodyczowe ;)

twinnie77

Cytat: szelma w 10 Lip 2009, 08:53:51
Raz spieprzylam tez budyn z torebki... Powtarzam sobie, ze stary byl i to dlatego, bo to juz jednak lekka przesada ;).

To możemy podać sobie rękę, bo ja też spieprzyłam budyń z torebki.

Miałam może 13 lat. Byliśmy na wczasach w rejonie, gdzie było mnóstwo jagód. I chcieliśmy do tych jagód zrobić budyń. Mama kupiła 2 litry mleka i 4 opakowania budyniu. Moim zadaniem było rozmieszanie proszku w mleku i dodanie cukru. Jakoś tak nieszczęśliwie otworzyłam pierwsze opakowanie, że urwałam kawałek instrukcji. I zamiast 3 łyżek cukru na opakowanie, wrzuciłam 8. Nie szło tego zjeść.
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

abkasia

Cytat: Kasia w 10 Lip 2009, 13:21:38
spieprzyłam sernik (czekoladowy ze strefowego przepisu)
nie chcialo mi sie go robic dzien wczesniej wiec finał był taki że calutki sernik wylał mi sie na jasny dywan lol
i to byl chyba moj przepis!! :D

Kasia


wrobelek0403

tachogti 

witaj w klubie, my gotowalismy (na imprezie okolosylwestrowej) kisiel na wódzie lol lol lol wyszło cos, co zostało ochrzczone nazwa "kuna-gluty-edek"  :rotfl: :rotfl: :rotfl:

a z disasterów to krem do tarty sliwkowej jo mi sie zważył  :headbang: no i słynne ciastka niepozorne lol lol
Za dwadzieścia lat bar­dziej będziesz żałował te­go, cze­go nie zro­biłeś, niż te­go, co zro­biłeś. Więc od­wiąż li­ny, opuść bez­pie­czną przys­tań. Złap w żag­le pomyślne wiat­ry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. /M.Twain/
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Anupka

Cytat: vobi w 10 Lip 2009, 19:22:44
"katastrofa kulinarna" to moje drugie imie :rotfl:

A mnie pozostaje się tylko pod tym podpisać obiema rękami, w odniesieniu do mnie, rzecz jasna!

Nienawidzę gotować i pewnie dlatego rzadko co mi wychodzi ok. Najgorsze ze wszystkiego są oczywiście ciasta i desery - te prawie nigdy nie wychodzą.

Do zmarnowanych potraw z torebki na pierwszym miejscu muszę wpisać galaretkę - nie wiem czemu, ale one mi się zwyczajnie nie chcą zsiadać, zresztą pewnie pamiętacie jak kiedyś się pytałam, jak robić galaretkę...

Notorycznie przypalam i przesalam.

Walnięcie garem o kuchnię, dlatego, że coś nie wychodzi i przyozdobienie sufitu potrawą to u mnie normalka.

Podczas gotowania klnę jak szewc - uwierzycie albo nie, ale tylko wtedy cokolwiek mi wychodzi :P

Moje pierwsze ciasto, zebra chyba, nadawało się do wbijania gwoździ, takie było twarde. W trakcie robienia go uświadomiłam sobie, że nie ma cukru i wyszłam do sklepu. Po drodze spotkałam przyjaciółkę i poszłam do niej na ploty. Ciasto dokończyłam kiedy wróciłam do domu... po 4 godzinach :P

A do ostatniej zebry dodałam oliwę z oliwek, bo nie było innej w domu... wyobrażacie sobie ten smak? Pyyycha... ;)
I`m looking strange in the mirror of truth, I`m not immortal I`ve lost my youth...

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

justynaaaa2

przypomniało mi się jeszcze apropo budyniu ;)
ja nawet nie umiałam zrobić takiego instant, bo zawsze wychodziły mi gluty jak zalałam go wrzątkiem  :crazy:
koleżanka pokazała mi prosty sposób, zalać proszek odrobiną zimnej wody, wtedy się ładnie rozprowadza i dopiero dolać wrzątku, teraz wychodzi zawsze :)
takiego na mleku nigdy nawet nie próbowałam robić  :blush:

goga

ten na mleku nauczyłam się robić jak się dzieć zaczął domagać - bo uwielbia ;)

jak dodawałam proszek do gorącego to zawsze gluty były - bleeeeeeeeeee


a teraz do ciepłego mleka dodaję ten rozrobiony proszek - cały czas mieszam, aż do zagotowania i wychodzi piękny, gładki i aksamitny - bez śladu grudek ;)
W życiu niewiasty można rozróżnić siedem okresów: niemowlę,
dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta
i młoda kobieta. (G.B. Shaw)

emcia

Cytat: goga w 11 Lip 2009, 17:50:46
ten na mleku nauczyłam się robić jak się dzieć zaczął domagać - bo uwielbia ;)

jak dodawałam proszek do gorącego to zawsze gluty były - bleeeeeeeeeee


a teraz do ciepłego mleka dodaję ten rozrobiony proszek - cały czas mieszam, aż do zagotowania i wychodzi piękny, gładki i aksamitny - bez śladu grudek ;)

ale co się ostoisz nad garem to Twoje, nie? sama tak mam :)
a mojej mamie wychodzi od razu elegancki na wrzącym mleku, do tej pory nie wiem jak

inkageo

Trzeba dobrze rozmerdać ;) Ja w liceum jadałam budyń codziennie, teraz mi przeszło ;)
Imagine there is no hate

twinnie77

Wychodzi na to, że budyń to jedno z najtrudniejszych dań !!!
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

mobka

Ja kiedys (oj, juz baaardzo dawno temu) spieprzylam kisiel - zamiast wsypac proszek do zimnej wody, zeby go rozmieszac, wsypalam do cieplej - zrobil sie jeden wielki kamien :D

A na ostatnie Boze narodzenie pieklam zawijanego drozdzowego makowca - ciasto rozwalkowalam tak cienko, ze nie mialo szansy urosnac :D Makiwiec byl chydziutki i skladajacy sie w zasadzie z sameo maku :D

golinda

Cytat: mobka w 14 Lip 2009, 11:48:46
Makowiec byl chydziutki i skladajacy sie w zasadzie z sameo maku :D

to mi by smakował ;)

mayagaramond

Cytat: golinda w 14 Lip 2009, 11:55:42
to mi by smakował ;)

mi tez.


Ale nasza sasiadka byla lepsze. Upiekla makowiec z suchym (!!!) makiem i jak szla z nim do mojej babci (chyba jakies imieniny) to caly mak sie jej wysypal lol lol lol
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

golinda

Cytat: mayagaramond w 14 Lip 2009, 12:08:34
mi tez.


Ale nasza sasiadka byla lepsze. Upiekla makowiec z suchym (!!!) makiem i jak szla z nim do mojej babci (chyba jakies imieniny) to caly mak sie jej wysypal lol lol lol

brawa za pomysłowość! lol

jestynka

ja miałam duzo wpadek kulinarnych, ale wogóle nie mogę sobie przypomnieć jakie to były, ale że były to pamiętam :)
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

didi_loczek

Moja pierwsza katastrofa kulinarna to zupa szpinakowa. Gotowałam z przepisu mojego guru Tima Maelzera więc byłam pewna efektu końcowego. Najgorsze, że w czasie gotowania nie próbowałam ;D
Podałam zupę na obiad, po pierwszym kęsie popatrzyliśmy z P. na siebie, wybuchnęliśmy śmiechem i .... wzięłam się za robienie frytek.

Drugi niewypał to ryba w sosie bananowo-pomidorowym. Ohyda.

To co mi nie za bardzo wychodzi (a także nie za bardzo smakuje) to dania kuchni tajskiej, indyjskiej, chińskiej....

magoo

Oplułam klawiaturę przez was  :rotfl: świetne te historie

A moje katastrofy?
Pierwsza, którą pamiętam to kruche ciasteczka. W przepisie napisali opakowanie proszku do pieczenia, a ja nie wiedziałam, że są podwójne opakowania. Zjeść się nie dało tak paliło

A kiedyś, na początku znajomości z P. zrobiłam na obiad krokiety ziemniaczane, były nawet ok tylko zostało mi dużo masy ziemniaczanej. Na drugi dzień zaserwowałam więc ponownie krokiety. Posmażyłam, P. dostał porcję, próbuje i delikatnie, żeby mnie nie urazic pyta: Dodałaś do nich octu?? Otóż w masie było mleko, a że na stancji gdzie mieszkałam była mała lodówka, stało to wszystko całą dobę w cieplutkiej kuchni i cudownie skwaśniało!! P. do dzisiaj mi wypomina, że chciałam go otruć :D

Oprócz tego np jeszcze do niedawna byłam przekonana, że 1 szklanka mąki czy cukru to 250g Nie chciałybyście widzieć moich pierwszych muffinek ;)


mayagaramond

Przypomnialo mi sie. Mysle, ze ta historia wygram konkurs ;D

Akcja toczy sie w akademiku w Germersheim. Przyjechal do mnie H. wiec usmazylam wczesniej nalesniki i zapieklam je razem z serem bialym. Dwa zjadlam sama na obiad. byly bardzo dobre. A wieczorem zaserwowalam je nam na kolacje.
W pewnym momencie z nalesnika lezacego na talerzu H. wyszedl robak!!!!!

Nie wiem skad sie wzial, bo maka byla OK, co prawda nic w niej nie znalazlam, ale na wszeli wypadek wywalilam. Ale  duzo bardziej interesuje mnie jak ten robak przezyl smazenie i pieczenie!!!!!

"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"


sonja

mayagaramond zaserwowałaś H. słowiańskie sushi - Robak w naleśniku  :mocking: