Litwa 2008

Zaczęty przez jo_miekka, 22 Lip 2008, 12:48:47

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

jo_miekka

No kochaneczki, towarzyszyłyście mi w pełnym napięcia i niepewności oczekiwaniu na te wakacje, więc teraz muszę się odwdzięczyć, co z przyjemnością czynię.

Wyruszając na Litwę nie mieliśmy jakiegoś szczególnego planu. Po co planować, skoro i tak nie wiadomo, jaka będzie nasza forma, jaka pogoda, jakie drogi? Nie planowaliśmy zatem. Dotarliśmy z rowerkami koleją do Suwałk i ruszyliśmy do granicy. Już pierwszego dnia okazało się, że formy to nie mamy za grosz, dyszymy na byle pagórkach, ale nie poddawaliśmy się i znów wybraliśmy boczne szutrowe drogi zamiast ruchliwych asfaltówek. Dotarliśmy na Litwę. Pierwsze wrażenie: dziko, głucho, pusto. No i pagórkowato. I tak pozostało już właściwie do końca. Litwa, jaką widzieliśmy to kraina bocianów (tysiące!), nieprzebranych lasów, mnóstwa jezior (jest ich tam więcej niż na naszych Mazurach), zapomnianych wiosek, składających się często z jednej lub dwóch zagród. Bywało, że przez wiele godzin nie spotykaliśmy człowieka. Bywało, że spotkani ludzie, zapytani o drogę, uciekali wystraszeni. Bywało różnie.
Ciężko bywało także, bo nasze zamiłowanie do rowerowania terenowego (bardziej niż asfaltowego) okazało się zgubne. W Polsce drogi między wioskami nawet jeśli gruntowe, to jakoś tam utwardzone są. Na Litwie wystarczy zboczyć z głównego asfaltu, żeby trafić na drogę szeroką, o ruchu znikomym, ale o nawierzchni jak "tarka" - poprzeczne muldy przez całą szerokość, twarde, jak kamienie. Przejechanie kilometra taką drogą to dla rowerzysty koszmar. Wszystko się trzęsie, ręce bolą od ściskania kierownicy, bagaż podskakuje, każdy przejeżdżający samochód zostawia nas za sobą w tumanach kurzu,  no i do tego nie jest płasko... Jeździliśmy tak dziesiątkami kilometrów, codziennie licząc na to, że trafi kawałek bardziej równego pobocza. Czasem się trafiał... Prawda jest jednak taka, że to od strony tych właśnie złych dróg zobaczyliśmy najwięcej takiej Litwy na jakiej nam najbardziej zależało, "prawdziwej". Po takich drogach pędzi się krowy na pastwisko, na takie drogi wychodzą sarny i zające, tymi drogami wracają kobiety z targu, odmawiając głośno różaniec... Więc nie żałujemy :-)
Kolejna sprawa utrudniająca podróżowanie to bardzo znikoma ilość pól namiotowych, czy choćby biwakowych. W Polsce nad byle skrawkiem jeziora, czy jakiejkolwiek wody, łatwo znaleźć jakiś nocleg. Na Litwie - "rzadko, prawie nigdy" :) No było to ciekawe nawet, ale czasem człek zmęczony, mokry i zły a tu nie ma nawet pół łąki, żeby rozbić namiot... Nie mówiąc o tym, że sklepu też dawno nie było i woda pitna to jakieś 0,75 w obu bidonach :(
No, ale przecież tak miało być, więc tez nie narzekaliśmy...
Znad jeziorka Akmienaj tuż za granicą wyruszyliśmy na południowy-wschód przez Wiesiejski Park Krajobrazowy, do Druskiennik. W Druskiennikach cywilizowany kemping z ciepłą wodą i obsługą we wszystkich językach świata ;) Spotkaliśmy tam rowerzystów z Wrocławia i Legnicy, którzy pomogli Darkowi podreperować piastę, która nabrała wody i piasku po "spławianiu" rowerów na leśnej drodze między jeziorami. Było tez miłe małżeństwo z Gdańska, wypiliśmy wspólnie wieczorne piwko.
Z Druskiennik przez region zwany Dzukiją (Dzukijskij Park Narodowy - piękna sprawa!) ruszyliśmy wzdłuż Niemna na północ. Niemen. Piękna rzeka. Szeroka, rwąca, i tez jakby dzika. Świetna na spływ, jeśli ktoś lubi wiosłowanie. To był najlepszy dzień wycieczki. nasze organizmy widać już uznały, że odpoczynku nie będzie i pedałowanie stało się czynnością naturalną, jak oddychanie czy sen. Dupska już ostatecznie przestały boleć, bagaż ciążył jakby mniej. No i oczywiście znów zabił nas teren i droga typu "tarka". Na tejże drodze dogoniła nas straszliwa burza. 75km za nami, do najbliższej wioski nie wiadomo, ile, za plecami błyskawice, zaczyna padać. Zatrzymujemy przejeżdżające auto, pytając o drogę. Dwa małżeństwa Litwinów, śmierdzi wódą, tłumaczą nam po rosyjsko-polsku. Mówią, że do wioski 7-8km (mało, ale na tej tarce prędkość 15km/h to już galop), mówią, że tam nie ma gdzie postawić "pałatku", ale możemy "sprasić w u sadżbu, w pierwym domie, tam sjerjozni ludzie żywiot, oni nam skażu". No trudno... Zdążyliśmy włożyć kurtki, jedziemy, nie ma na co czekać, nie ma nawet przystanku z daszkiem ani byle szopy, żeby się schronić, same łąki. Nie ujechalismy daleko, auto cofa i trąbi. Wołają: "my padumali, zostaniecie u nas, jedźcie za nami". Jedziemy, burza szaleje. Samochód z tej parszywej drogi skręca w polną, potem wprost przez łąkę i jakoś żadnego domu nie widać. Zaczynam myśleć, że to jakaś niezła ściema, ale deszcz zalewa mi oczy i jestem już tak mokra, że jest mi wszystko jedno. jadę. I nagle w środku łąki zarośla, w zaroślach stareńki, niemal rozpadający się dom. Letnia rezydencja Vidasa. Suche ubrania, ciepła herbata, oferta wspólnego wieczoru i spania w domu. Jesteśmy zakłopotani i lekko przestraszeni, ale Litwini są tak mili, a my tak zmęczeni, że przyjmujemy wszystko z wdzięcznością. Okazuje się, że ci, których początkowo wzięliśmy za jakichś miejscowych pijaczków, to rodowici Wilnianie, wykształceni ludzie. Vidas to wykładowca psychologii o pokręconym życiorysie i fantastycznym darze opowiadania, Bieruta to prawnik, Svietłana to dyplomowany muzyk, Darius artysta stolarz. Wszyscy przemili, wszyscy otwarci. Przestaje padać, robimy grilla, idziemy nad rzekę, pijemy wódkę, potem w świetle pochodni Vidas gra na akordeonie (ale krótko, bo po pijaku "nie lzia grać, tak jak nie lzia siadać w maszynu"), długo w noc opowiadają nam o sobie, o Litwie, śpiewają nam litewskie piosenki. Ale jak śpiewają! Wspaniale! Kanony, na głosy! Pieśni niosą się po polach, wódka grzeje, a my jesteśmy przeszczęśliwi...
Rano wstać trzeba wcześnie, bo nasi przyjaciele muszą wracać do Wilna, do swoich prac i obowiązków. I tak o 6:30 jesteśmy już na kółkach i pedałujemy w brudnych ciuchach z wczoraj w stronę Trok, rozmyślając o naszym cudnym litewskim wieczorze. Już wiemy, że nic lepszego nas nie spotka :)
Do Trok docieramy o 14. Straszliwie zmęczeni. Nie chce nam się jechać na kemping oddalony o 12km od miasta, więc płyniemy tam statkiem. Jesteśmy zmordowani, znów zmoczeni, a przede wszystkim masakrycznie brudni. W Trokach suszymy na słońcu całą zawartość sakw. Wszystko jest wilgotne. Odpoczywamy, jest uroczo. Na drugi dzień zwiedzamy zamek księcia Witolda i karaimskie zabytki (tu medal dla Darka za cierpliwość, bo Karaimi to mój bzik). rano spotykamy znajomych rowerzystów z Wrocławia.
Potem Jedziemy do Wilna. Tam znajdujemy ostatnie miejsce w tanim, śmierdzącym hoteliku bez ciepłej wody. Miasto zwiedzaliśmy na rowerze (jak lekko było bez bagażu!) i to był świetny pomysł, bo dzięki temu zobaczyliśmy chyba wszystko, przejeżdżając 40km. Piękną stolicę mają Litwini, naprawdę, robi wrażenie. Kościoły i cerkwie, kręte, wąskie uliczki, wijące się w górę i w dół, wspaniała katedra, góra zamkowa, eleganckie i nowoczesne deptaki, przyjemne nabrzeże Wilii, nowoczesne centrum biurowe ze szkła i stali i nasza ulubiona dzielnica artystów - Republika Zarzecza nad Wilenką opanowana przez współczesnych hipisów, artystów przeróżnego autoramentu, performerów... Cud miód.
A, w Wilnie zaczyna boleć mnie noga...
Po dniu w cywilizacji i miejskim gwarze, chcemy już wracać do lasów i kniei, więc wspierając się częściowo koleją jedziemy dalej na wschód, do regionu Auksztoty. Zaczynając w Ignalinie, chcemy objechać Auksztocki Park Narodowy i znaleźć jakieś spanie. Park jest piękny, zupełnie dziki, przyroda w nienaruszonej formie, widać pracę bobrów, dzikie ptaki, wyspy na jeziorach i znów nikogo, nikogusieńko. Auksztota jest malownicza, ale niestety także z uwagi na przeurocze pagórki, których ma masę, a ścieżki leśne, piaszczyste i kamieniste nie sprzyjały pedałowaniu w górę, zwłaszcza, że ok. 20kg ciągnie w dół jak cholera... Czyli znów "zabił" nas teren... Zmęczeni dotarliśmy do jakichś osad, w jednej z nich znaleźliśmy gospodarstwo agroturystyczne na kompletnym odludziu. Puste oczywiście. Pan pozwolił rozbić namiot tuż przy jeziorze. Było cudnie. Na starym pomoście przy jeziorze mogłabym siedzieć godzinami. Cisza, ptaki, bobry, łabędzie, ryby... Raj.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy późno, bo musieliśmy znów przeczekać deszcz. Jechaliśmy przez Auksztotę już na zachód, noga co rusz się odzywała. Jechaliśmy asfaltowymi drogami, na szczęście ruch był znikomy. Wokół lasy, a droga wiła się między nimi prowadząc falami, to ostro w górę, to w dół. Wieczorem dotarliśmy do Malat. Większa miejscowość, ale spać nie ma gdzie. Informacja turystyczna w zamkniętym pokoju starego domu kultury (panie z obsługi zamknięte od wewnątrz!). Najbliższe kempingi 10-15km. Cóż robić. Jedziemy. Lasu już nie ma, a wiatr wieje bardzo nieprzyjaźnie, powodując, że nawet z górki trzeba ostro pedałować. Dojeżdżamy do przedziwnego kepmingu na wyspie. Dookoła stare opuszczone pegeery i łąki, a tu kemping międzynarodowy, elegancki, wykoszony, obsadzony jabłoniami. Zostajemy. Na kempingu spotykamy... małżeństwo z Gdańska, które poznaliśmy w Druskiennikach. Spędzamy razem miły wieczór przy piwku. Zaczynam lekko utykać. W nocy budzi mnie rwący ból nogi, na drugi dzień coś w niej zaczyna chrupać, zgrzytać i chlupotać... Mamy stracha. Podejmujemy decyzje, że zostaniemy na wyspie jeszcze jeden dzień, żeby noga odpoczęła, a potem jedziemy gdzieś w stronę kolei przynajmniej, żeby jakoś się dostać do granicy. Pływamy kajaczkiem wokół wyspy, czytamy przemoczone polskie gazety, jemy i śpimy - są wakacje ;) Ścięgno chrzęści miarowo przy każdym kroku.
Na drugi dzień pakujemy manele i postanawiamy - ze strachu o nogę - jechać od razu do Wilna. Boję się jak jasny gwint, ale okazuje się, że pedałowanie jest mniej bolesne niż chodzenie. Najpierw droga jest ciężka, znowu trafiamy na pochyłą "tarkę". Spadam z roweru, nabijam sobie kilka eleganckich siniaków... Pamiątki z wakacji :) Potem asfalt, dzięki Bogu! I tak robimy 70km do Wilna. Bardzo szybko, bo trochę panikuje, że noga się zaraz rozsypie. Z Wilna koleją do Kowna. Duże, eleganckie miasto, z widocznymi śladami radzieckiego dizajnu, z dziwnie pustym centrum.
Jesteśmy zmęczeni. Darek twierdzi, że naprawdę wystarczy tych wakacji. Trochę żałujemy Wiłkomierza i Kiejdan, ale uznajemy, że wystarczająco daliśmy sobie po tyłkach (i nodze), wyciszyliśmy się, niemal zdziczeliśmy. Czas wracać. Oglądamy zdjęcia w aparacie i już tęsknimy za tą ciszą, za spokojem, za litewską piosenką w głuchą noc...

To były cudne wakacje. Wróciliśmy zmęczeni i odrapani, ale nie mamy sińców pod oczami i inaczej patrzymy na świat, powtarzając pod nosem co prostsze litewskie słowa...

http://picasaweb.google.pl/jo150907/LitewskieDrogiIBezdroA?authkey=YXvrtzHoqTE


katgoli

wow jo slicznie -ciesze sie ze wakacje sie udaly. co z noga?

mayagaramond

Mieliscie fantastyczne wakacje. Ale Ci zazdraszczam :) Wlasnei pokazalam H. pare zdjec i mowie, ze tez chce taki urlop, wysmial mnie mowiac "i wezmiesz tylko jedna pare butow?" ;D
"Man muß nie verzweifeln, wenn einem etwas verloren geht, ein Mensch oder eine Freude oder ein Glück; es kommt alles noch herrlicher wieder. Was abfallen muß, fällt ab; was zu uns gehört, bleibt bei uns (...)"

justynaaaa2

o kurka, ale długaśne  what idę po drugą kawę i zaraz zabieram się za czytanie i oglądanie fotek  :)

jusia

jo piękny opis, zachęcający do wyjazdu, niejeden dziennikarz turystyczny mógłby iść się paść :)
i widoki tez piękne, miło byłoby dołączyć do Waszego duetu  :drunk:
"Ten co chce- szuka sposobu, ten co nie chce- szuka powodu"

Kasia

ale żeś to pieknie opisała brawo

aż chce się wsiadać na rower i pedałować przed siebie

zdjęcia super, te widoki ...............

sputnik_sweetheart

Cuny opis :) aż mi smaka narobiłaś na takie bezdroża :) uwielbiam takie klimaty, a dom gdzieś na krańcu świata i znajomi litewscy - super :) a fotki - po prostu tchną spokojem :) ahhh

marax

piekny opis ja tez bym chciala ....................:(

Chermelle

jo_miekka świetny opis, ale najważniejsze że wakacje sie udały

super przygoda - troche zazdroszcze  :)

zwierzatko_mojej_mamy

jo - a ile km lacznie zrobiliscie?
oprócz marzeń, warto też mieć wódkę


http://metryczki.pl/
www.annawilk.pl

justynaaaa2

Przeczytałam, obejrzałam i jestem pod ogromnym wrażeniem  brawo
Widoki na niektórych zdjęciach normalnie jakby oderwane od rzeczywistości  :o
Wstyd się przyznać  :-[ ale ja jestem raczej z tych co to w takich warunkach i z takimi przygodami przeżywają traumę, ale swoim opisem sprawiłaś, że chętnie bym się wybrała na taką wyprawę  :) aż sama się sobie dziwię  ;D
Super  :)

zosanka

piekny opis! Az chce sie tam jechac! Zdjecia tylko potwierdzaja Twoje slowa! I wielkie wyrazy szacunku bo ja bym chyba tak nie dala rady :(
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Mężczyźni działają na mnie bez przerwy, czasem na zmysły, częściej na nerwy...

jo_miekka

Cytat: katgoli w 22 Lip 2008, 13:09:30
co z noga?

na razie w całości ;) nadwyrężona po prostu

Cytat: justynaaaa2 w 22 Lip 2008, 13:51:59
Widoki na niektórych zdjęciach normalnie jakby oderwane od rzeczywistości  :o

przysięgam, że są prawdziwe :)

Cytat: mayagaramond w 22 Lip 2008, 13:11:57
Wlasnei pokazalam H. pare zdjec i mowie, ze tez chce taki urlop, wysmial mnie mowiac "i wezmiesz tylko jedna pare butow?" ;D

;D ;D ;D
Jeszcze by się zdziwił!
Poza tym to należy mieć właśnie więcej niż jedną parę butów w razie czego, więc myślę, ze jakieś szpilki mogłabyś wziąć ;)


Cytat: zwierzatko_mojej_mamy w 22 Lip 2008, 13:48:27
jo - a ile km lacznie zrobiliscie?

560

Cytat: zosanka w 22 Lip 2008, 14:19:11
bo ja bym chyba tak nie dala rady :(

iii tam zaraz, ja byłam w LO rok rocznie zagrożona z wf-u ;)

zosanka

Cytat: jo_miekka w 22 Lip 2008, 14:37:28


Cytat: zosanka w 22 Lip 2008, 14:19:11
bo ja bym chyba tak nie dala rady :(

iii tam zaraz, ja byłam w LO rok rocznie zagrożona z wf-u ;)

:D to może i ja dam radę. Ale zacznę chyba od Polski
mi te widoczki przypominają Suwałki sprzed kilkunastu lat!
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Mężczyźni działają na mnie bez przerwy, czasem na zmysły, częściej na nerwy...

jo_miekka

Cytat: zosanka w 22 Lip 2008, 15:10:27
Cytat: jo_miekka w 22 Lip 2008, 14:37:28


Cytat: zosanka w 22 Lip 2008, 14:19:11
bo ja bym chyba tak nie dala rady :(

iii tam zaraz, ja byłam w LO rok rocznie zagrożona z wf-u ;)

:D to może i ja dam radę. Ale zacznę chyba od Polski
mi te widoczki przypominają Suwałki sprzed kilkunastu lat!

my pierwszy raz bylismy za granica na rowerach, a dwa lata temu byliśmy właśnie na Suwalszczyźnie i teraz nam się przypomniało, że ona ma przeciez za granicą ciag dlaszy :)

Ach, zapomniałam napisać, że na litewskich łakach widzieliśmy łany "bursztynowego świezopu" i "gryki jak śnieg białej", mimo poszukiwań nie spostrzegliśmy nigdzie "dzięcieliny pały" ;)
Litwo, Ojczyzno moja!

sweedee

#15
jo, podziwiam Was, naprawdę, chyba bym wymiękła  :-[
a skąd pomysł na takie wakacje?  :)
będziecie utrzymywać kontakt z Vidasem i resztą?
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login


www.foto.adtwinzz.com
www.adtwinzz.com

ishka82

jo, super opis :) Czuję się jakbym tam była ;) Widzę, że wakacje bardzo udane i takie o jakich marzyłaś :D Oby tylko noga szybko się zagoiła   :flowers:

jo_miekka

Cytat: sweedee w 22 Lip 2008, 15:40:14
a skąd pomysł na takie wakacje?  :)
będziecie utrzymywać kontakt z Vidasem i resztą?

Ja zawsze lubiłam rower. Darek też.
Pomysł narodził się w nasze pierwsze wspólne wakacje w 2004 roku, kiedy nie wiedząc, na ile nas stać, zapakowaliśmy rowerki i pojechaliśmy na Pojezierze Drawskie z zamiarem jeżdżenia ok. 20-30km dziennie, ale nie wyszło: jeździliśmy po 80km i oprócz Drawskiego zjechaliśmy jeszcze wybrzeże od Ustki po Międzyzdroje ;D
Wtedy dowiedzieliśmy się, że to są nasze ulubione wakacje...
Później w 2006 bylismy na Suwalszczyźnie. Teraz na Litwie.
Chciałabym zawsze tak spędzać urlopy...

Kontakt z Litwinami mamy nadzieję utrzymać, zaraz im wysyłam zdjęcia :)

ze_nitka

#18
Jo... niesamowity opis :) przeczytałam z zaciekawieniem, zdjęcia wspaniałe.
Ja bardzo lubię aktywnie spędzać wakacje, ale odkąd jestem z moim, to zawsze jest wygodnie i komfortowo. Zastanawiam sie czy jest sposób by go przekonać że tak też jest super... ;)

Te falujące drogi są świetne :)

cumberland

Jo, widać że świetnie się bawiliście - i właśnie za ten marzycielski optymizm i opis chwil dzięki którym "czujemy że żyjemy" mega piwko ode mnie :)

Cytat: ze_nitka w 22 Lip 2008, 19:52:20
Ja bardzo lubię aktywnie spędzać wakacje, ale odkąd jestem z moim, to zawsze jest wygodnie i komfortowo. Zastanawiam sie czy jest sposób by go przekonać że tak też jest super... ;)

no zenitka możemy sobie ręce podać :) mój chłop też jest z luksusowych wakacyjnych leniwców - po latach już z nim nie walczę, bo wiem, że w tym temacie niewiele osiągnę hihi
za to dzięki temu piekę dwie pieczenie na jednym ogniu - mam i drinki z parasolką w kurorciku z N. i włóczykijskie wyprawy na wariata z przyjaciółką - obowiązkowo minimum raz w roku
...tego drugiego nie daję sobie odebrać ;)

vobi

jo_miekka, dzieki za relacje i zdjecia, przez moment poczulam sie jak na Litwie :)
No i ciesze sie, ze pomimo tylu "niespodzianek" przed wyjazdem udalo sie Wam spedzic takie fajne wakacje!

fasolka1980

Jo - świetny opis! Mieliście niezapomniane wakacje!
A Suwalszczyzna piękna - juz w weekend sie tam wybieram  :D

malutenka

Jo, właśnie oglądam zdjęcia, cudowną przygodę mieliście! Ja Litwę odwiedziłam tez na dwóch kółkach, tylko, że te dwa kółka miały silnik ;D I przywiozłam wtedy stado słoików marynowanego czosnku, w którym się bez opamiętania zakochałam, a którego jeszcze w PL nie było :)
Super ta rowerowa wyprawa, aż mnie zazdrośc zalała :)

Cytat: jo_miekka w 22 Lip 2008, 14:37:28
iii tam zaraz, ja byłam w LO rok rocznie zagrożona z wf-u
a ja miałam egzamin kwalifikacyjny w czerwcu pierwszej klasy bo przez cały rok byłam na 4godzinach ;D

spragnienie

Cytat: jo_miekka w 22 Lip 2008, 15:30:27

Ach, zapomniałam napisać, że na litewskich łakach widzieliśmy łany "bursztynowego świezopu" i "gryki jak śnieg białej", mimo poszukiwań nie spostrzegliśmy nigdzie "dzięcieliny pały" ;)
Litwo, Ojczyzno moja!

padlam  lol

fotki i opis super
prawie jakbym tam była  :thx:

magdarynka

Jo moj maz bylby najszczesliwszym czlowiekiem na ziemi gdyby mial tak zone jak ty ;). W czasach "przed nami? rower byl jego wiernym towarzyszem i taka podroz bylaby chyba spelnieniem jego marzen. Ja tylko moge podziwiac i zazdraszac siedzac przy kompie bo na takie wyprawy sie nie nadaje.

A sam opis niesamowicie soczysty brawo
Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login

Guests are not allowed to view images in posts, please Register or Login